Dlaczego nie powinnam iść?

Dlaczego nie powinnam iść na Camino, na takie Camino jakie tuż tuż przede mną? Odpowiedzi sypią się lawinowo… Właściwie wszystko i wszyscy (no prawie wszyscy) próbują mi to wybić z głowy.
Po co tak iść i tyle iść? Co to w ogóle za pomysł? Pielgrzymka? To możesz iść do Częstochowy… Żeby coś takiego sobie wymyśleć, rzucić pracę i iść nie wiadomo gdzie, to trzeba być „niespełna rozumu”. 
Jak wytłumaczyć ludziom istotę takiego pielgrzymowania, ten głęboki sens takiej wędrówki, który pomimo obaw, czuję gdzieś w duszy, to poczucie wewnętrznego Wezwania ku tej i takiej właśnie
Drodze? Czy to wszystko da się wogóle wytłumaczyć?

A ja? 
Na dwa tygodnie przed planowaną datą wyjścia, w moje serce zagląda paniczny strach. Już nie jakieś tam „a co jeśli to czy tamto…”, ale rzeczywisty, ogarniający jestestwo lęk przed tak długą pielgrzymką. Przecież to jakiś absurd! Prawdopodobieństwo tego, że się uda, jest bliskie zeru. A jeśli się nie uda – czy jestem gotowa na przyjęcie takiej porażki?
Jak to, wyruszyć tak od progu domu? Nie powinnam iść, bo… 
... bo jestem kobietą, 
… bo nie mam kondycji i na pewno nie wytrzymam, 
… bo najzwyczajniej w świecie nie stać mnie na to, 
… bo nie nawykłam do spania pod drzewem lub na podłodze, 
… bo…, bo… 
Bo lubię mieć wszystko poukładane i zaplanowane, a Camino to całkowite przeciwieństwo tego.
Bo czy to „normalne” tułać się wiele miesięcy po Europie? Po nieznanych drogach, w krajach, w których ludzie mówią językami, których nie zrozumiem? Iść bez wystarczającego zaplecza finansowego, nie wiedząc co przyniesie kolejny dzień, czy znajdę schronienie, kromkę chleba, czy spotkam dobrych ludzi? Czy czasem nie postradałam rozumu pakując się na taką poniewierkę?

Jak porzucić, jak zostawić to wszystko co się zna, lubi, kocha, swoją znaną i w jakiś sposób przewidywalną codzienność i rzucić się całkowicie w Nieznane? Bo to jest i będzie Nieznane… totalnie… i do bólu… do ostatniej komórki ciała i do najgłębszego zakamarka duszy… Każdy dzień od świtu do nocy będzie jedną wielką Niewiadomą… Czy nie za wielki ciężar kładę sobie na ramiona mojego jestestwa?


Nie powinnam iść, bo…

A może właśnie dlatego powinnam iść? Pomimo wszystkich „ale”, pomimo wielu niedociągnięć, pomimo słabości… Przecież „Moc w słabości się doskonali”.


Pójdę na tą pielgrzymkę. Wbrew i pomimo… I nieważne, czy dojdę od razu, czy też przyjdzie mi pielgrzymować etapami przez kilka lat… Pójdę, bo chcę Iść i Doświadczyć… Bo w sercu, pomimo wielu obaw, jest także Pewność i Zaufanie. No właśnie.
A więc wstanę i pójdę do Santiago!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz