Już za parę chwil

Dzień wyruszenia zbliża się wielkimi krokami… jest tuż, tuż, niemalże na wyciągnięcie ręki… 50 godzin, 48, 40… Czas płynie i przybliża mnie do tego co nieuniknione. Cieszę się i lękam jednocześnie, sprzeczności czasami targają sercem… Ale niezależnie od emocji, obaw czy euforii – pewność i przekonanie o słuszności tej decyzji, jak skała trwają we mnie… otulając serce subtelną radością.
Już niedługo wstanę i pójdę do Santiago!!! Nie mogę uwierzyć, że to już prawie się dzieje.
Jak to będzie tak ciągle iść i iść dzień po dniu, miesiąc po miesiącu? Jak to będzie przyjmować czyjąś
pomoc lub cierpieć niedostatek? Jak to będzie, kogo spotkam, jak sobie poradzę, co wydarzy się w tym czasie?
Nie wiem, wszystko jest ogromną niewiadomą… I może właśnie dlatego jest cudowne?
Rzucam się całą sobą w to czekające mnie Nieznane, w niewiadomą każdego dnia i niepewność każdego kroku… Rzucam się w miłujące ramiona Boga… bo „Wszystko, co przede mną, to dar i bogactwo, które zostało przygotowane, bym mógł odkrywać jego piękno i cieszyć się wielkością Stwórcy”. Waldemar Paweł Los „Duchowa pielgrzymka do Santiago de Compostela”

Ale póki wyruszę, trzeba jeszcze się spakować.
Plecak dostałam niejako w prezencie. To był pierwszy namacalny cud tej pielgrzymki jeszcze zanim na nią wyruszyłam, zdarzenie dodatkowo utwierdzające mnie w przekonaniu, że powinnam iść. Ktoś zupełnie mi nieznany (jak to się mówi – znajomy znajomych), gdy dowiedział się o moich planach i zamiarze takiej pielgrzymki, tak po prostu przekazał dla mnie dar, bym kupiła to, co jest mi najbardziej potrzebne. Nie mogłam wprost uwierzyć w szczodrość i wsparcie od kogoś, kogo się w ogóle nie zna. To było niesamowite, naprawdę taki „palec Boży”, a dla mnie jak dar z Nieba, bo właśnie w tamtym czasie gorączkowo rozważałam, czy kupić nowy plecak.
Z jednej strony wiedziałam, że w mój dotychczasowy niewielki plecak nie będę w stanie się zmieścić. Z drugiej strony świadomość, że dobry nowy plecak to wydatek, na który przy moich ograniczonych zasobach, średnio było mnie stać. A tu proszę, taka niespodzianka!!!

A więc pakowanie. Po kilku godzinach walki ze sobą co wziąć a co zostawić, wkładaniu, wykładaniu i przepakowywaniu, w końcu dobrnęłam do końca.
Każda rzecz wydaje się bardzo potrzebna, przecież to co w plecaku, to wszystko co mam na najbliższe kilka miesięcy. Choć starałam się ograniczyć do minimum, to jednak mam wrażenie, że plecak i tak jest zbyt ciężki. Ale to już zweryfikuję w Drodze.

Sobotę przeznaczam na odpoczynek. Dziwna jest świadomość, że zostawiam dom, rodzinę, przyjaciół, na kilka miesięcy… Dziwne jest poczucie, że już następnego dnia, moje życie będzie wyglądało zupełnie inaczej…  Wyruszam w Niedzielę Miłosierdzia, w tym szczególnym Jubileuszowym Roku Miłosierdzia. Doprawdy, nie ma lepszego dnia na rozpoczęcie tej pielgrzymki :)
Z niecierpliwością oczekuję na „godzinę zero” 😀

"Teraz trzeba po prostu wstać
Wstać i iść
Witać następny świt
Jutro, dziś
Ile piękna zachwytu
W nim zawsze Bóg
On będzie chronił
Ja wierzę tylko Mu
Ufam Mu…”
      Antonina Krzysztoń „Wstań i idź”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz