Nie musiałam wstawać rano, bo dziś
przecież etap krótki. Ale alberga już bardzo wcześnie tętni życiem. I tętni
moja głowa i serce świadomością, że to prawie już... Wychodzę więc razem z
innymi i zanurzam się w ciemny las eukaliptusowy. Co i rusz migają światła
czołówek...
Idę powoli, bardzo świadomie przeżywając
te ostatnie kilometry. A w mojej głowie rodzi się nieśmiała myśl, że może by
tak już dzisiaj pójść do św. Jakuba?
Na Monte de Gozo jestem bardzo wcześnie,
recepcja tradycyjnie o tej porze jest zamknięta. Będzie czynna dopiero o 13.
Oczywiście mogłabym zostawić plecak i iść do Santiago, ale taka spocona,
nieświeża...? I choć tak zdarzało się wielokrotnie w czasie tej pielgrzymki, to
właśnie teraz, tutaj, w dniu na który czekałam od prawie pięciu miesięcy wędrowania, chciałabym
stanąć przed św. Jakubem nie tak „prosto z drogi”.
Niebiosa pomogły mi podjąć decyzję, bo
zaczęło porządnie padać. Zaczekam więc do jutra, tak jak to miałam pierwotnie w
planach. Dojść na Monte de Gozo, a następnego dnia rano iść do św. Jakuba – tak
miało być i tak będzie najlepiej :)
Jestem więc na Monte de Gozo. Jestem „u
siebie”, wśród swoich rodaków. Serce radośnie bije ze wzruszenia. Jest
cudnie... Są poznani parę dni temu Marek i Damian, jest ksiądz poznany w Arzúa,
jest Dawid z Patrycją i wielu innych Polaków. Jest też Jacek, który wędruje już
od 11 miesięcy i ma w nogach 9000 km. To jest dopiero wyczyn :)
Jestem na Monte de Gozo. O tym dniu, o tym
przedsmaku spotkania ze św. Jakubem myślałam od 144 dni...
Po południu gdy się wypogodziło, a
deszczowe chmury ustąpiły miejsca błękitowi nieba, zmierzam na wzgórze... Wzgórze
Radości…
Będąc tutaj nie sposób nie myśleć o
radości pielgrzymowania. Pielgrzym to człowiek radosny. Droga daje nam Radość.
W słońcu czy w deszczu, nieraz mimo bólu, mimo trudu, mimo różnych przeszkód,
wciąż ta radość jak skała trwa w sercu. Czasem nawet sobie ponarzekamy, ale to
nie umniejsza tej radości.
Radość… Jak wyrazić, jak wyśpiewać tę
niesłychaną radość, która ogarnia pielgrzyma stojącego na tym wzgórzu po pięciu miesiącach wędrówki?
„Camino nie daje ci tego, czego szukasz…
Camino daje ci to, czego naprawdę potrzebujesz”
Jestem tu sama, tylko pomnik pielgrzymów i
ja... Widzę stąd wieże katedry w Santiago... to już jutro... Stoję u stóp
ogromnych pielgrzymów i patrzę... celebruję tę chwilę, smakuję ją, cieszę się
po prostu... Napawam się tą przeogromną radością serca... bo przecież... bo
jutro... bo tu jestem... bo się udało... Naprawdę!!!
Monte de Gozo to prawdziwie Wzgórze Radości 😀
Monte de Gozo to prawdziwie Wzgórze Radości 😀
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz