Szlak Orlich Gniazd, dzień 7: Pieskowa Skała - Ojców (14,5 km)

Zawirowania z biletami powrotnymi i konieczność skrócenia naszej wyprawy o jeden dzień niejako wymusiły na nas małą zmianę planów wędrówkowych. Chciałybyśmy spędzić jedno popołudnie w Krakowie, dlatego też postanawiamy zmodyfikować plan na dzisiejszy dzień – zamiast wracać do Rabsztyna i iść pełen etap, „ucinamy” nieco kilometrów i jedziemy prosto do Pieskowej Skały.

To wspaniałe miejsce, a zamek w Pieskowej Skale to jeden z moich ulubionych zamków i naprawdę chętnie tu wracam… 
Dumny, wyniosły, mocno prężący swą zamkową pierś na niewielkim wzgórzu…   





Te krużganki, sale… Poezja po prostu. Mamy prawdziwego farta, bo okazuje się, że dziś zwiedzanie jest „gratis”. Rewelacja :) 
No i oczywiście – kolejny powód do radości – spotykamy Ulę, która zdążyła już wczesnym rankiem dotrzeć tu z Olkusza. 


Zamkowe ogrody… cudo… zawsze zachwycają :) 

Maczuga Herkulesa
Jeszcze oczywiście wizyta pod Maczugą Herkulesa. Żegnamy się z Ulą, już pewnie się nie spotkamy, a przynajmniej nie teraz na Szlaku Orlich Gniazd. Piękne to były spotkania i miła świadomość, że obok nas, na tym szlaku w tym samym czasie wędruje inna, jakże pozytywna osoba. Więc może... do zobaczenia kiedyś :) 



Ruszamy w Drogę. Tabliczki nieopodal zamku to miód na moje serce. Ukochane żółte muszle jakubowe zawsze będą budziły ciepłe drgnienie serca… 

Skały Wdowie
Po drodze mijamy wapienne Skały Wdowie. Ponoć ich nazwa wzięła się stąd, iż z pewnej odległości według niektórych ludzi skały te przypominały swoim kształtem sylwetki kobiet z dziećmi na rękach. Mnie osobiście jakoś trudno dostrzec to podobieństwo… 


Wędrujemy przyjemnym lasem, zaglądając po drodze do Pustelni Błogosławionej Salomei i kościoła w Grodzisku. Wspaniałe miejsce sprzyjające wyciszeniu i modlitwie…


Szlak jest dziś trochę wymagający… 



W końcu docieramy do Ojcowa. Kolejne wspaniałe miejsce dzisiejszego dnia. Najpierw piękna kaplica na wodzie p.w. św. Józefa Rzemieślnika u podnóża skał zwanych Prałatkami. 

Kaplica św. Józefa Rzemieślnika
A potem malownicze ruiny zamku królewskiego na szczycie skalistego wzgórza.  





Jeszcze zdecydowanie nie mamy dosyć. A i kilometrów w nogach jakoś mało. Oczywiście będąc w tak pięknym miejscu postanawiamy zwiedzić ile tylko możliwe. Bardzo kusi nas zielony szlak z Jaskinią Ciemną, ale chętnych osób jest bardzo dużo i czas oczekiwania niestety zbyt długi… Pan w kasie informuje nas, że wróciłybyśmy dopiero za parę ładnych godzin. Na to nie możemy sobie pozwolić, bo bus do Krakowa raczej nie poczeka na nas.
Postanawiamy więc zrobić sobie wycieczkę niebieskim a potem czarnym szlakiem. Przechodzimy przez Bramę Krakowską i zmierzamy do Jaskini Łokietka. Udaje nam się nawet prawie z marszu załapać na jej zwiedzanie. Super :) 

Ojców… Piękne to miejsce i przepiękna Dolina Prądnika. No i oczywiście kiedyś jeszcze trzeba tu wrócić, by przejść nieosiągniętym dzisiaj zielonym szlakiem. Ponoć naprawdę warto :)

Wracamy busem do Krakowa i jeszcze nieco buszujemy po mieście. I tylko troszkę żal, że ten czas minął tak szybko i powoli kończy się nasza wędrówkowa przygoda ;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz