Majówka w tym roku ułożyła się idealnie. Dni
świąteczne w środku tygodnia niemalże „wymusiły” zaplanowanie jakiejś wyprawy.
No bo jak tu nie skorzystać? Święto we wtorek, święto w czwartek, wystarczyło
wziąć kilka dni wolnego w pracy, by zrobił się z tego całkiem ładny tygodniowy
urlop. W taki czas nie można było siedzieć w domu… serce aż rwało się, by
wyruszyć pieszo
przed siebie…
Na razie nie ma szans na jakąś długodystansową
wędrówkę i hardcorową wyprawę, a marzenia o kolejnej Wielkiej Drodze wciąż
muszą pozostawać w zawieszeniu... Ale przecież jest mnóstwo różnych krótszych
szlaków wartych zainteresowania i przemierzenia. Najważniejsze to pójść...
pieszo... przed siebie...
Po lekkich rozmyślaniach nad wyborem trasy,
zapadła decyzja – Szlak Orlich Gniazd. Myśl o pieszym powędrowaniu tym szlakiem i marzenie, które wczesną wiosną zaczęło kiełkować
i kołatać się z tyłu głowy, należy zrealizować i nie ma co odkładać go na
później ;)
Szlak Orlich Gniazd. Co to takiego?
Najogólniej i najkrócej mówiąc to dawna linia
obrony południowych granic Królestwa Polskiego. Średniowieczne zamki wznoszone
niejednokrotnie na wysokich i trudno dostępnych skałach (stąd nazwa „Orle
Gniazda”)… Zamki na skałach – już tyle wystarczyło, bym dwa razy nie musiała
się zastanawiać na trafnością wyboru trasy. Dokładając do tego fakt, że będę
wędrować przez przepiękne tereny Jury Krakowsko-Częstochowskiej, gdzie zapewne
nietrudno o wspaniałą przyrodę, pachnące lasy i cudne wzgórza, jaskinie i
różnych kształtów skałki czy potężne wapienne ostańce… mmm, zapowiadało się
wprost bajecznie :)
Tym razem do wędrówki zaprosiłam swoją
koleżankę Martę. Ładnych kilkanaście lat temu hasałyśmy wspólnie po Tatrach,
potem plany i terminy urlopowe bywały nam zwykle „nie po drodze”. Najwyższy
więc czas wybrać się znowu na wspólną wyprawę :)
Pieszy Szlak Orlich Gniazd liczy 166 kilometrów
i przebiega pomiędzy Częstochową a Krakowem. Można go przejść zarówno w jedną
jak i w drugą stronę, my wybrałyśmy opcję z Częstochowy do Krakowa.
Niemało problemów przysporzyło ogarnięcie
strony logistycznej tej wyprawy, z powodu, notabene… majówki ;) Osoby chcące
wynająć pokój na jedną noc nie są w tym tak specyficznym czasie najbardziej
pożądanymi gośćmi. Wiadomo, biznes to biznes, a majówka to idealny czas po temu
– gdybyśmy chciały lokum na kilka dni, zapewne znalazłybyśmy bez problemu…
No ale cóż, człowiek w drodze, wędrowiec,
maszeruje przed siebie i codziennie śpi w innym miejscu…
Szybko okazało się, że nasz początkowy plan i
równomierne rozłożenie etapów, musi ulec modyfikacjom, jeśli w ogóle chcemy
mieć dach nad głową. Ostatecznie, po dziesiątkach telefonów, pytań i tłumaczeń,
w końcu jakoś udało nam się zorganizować noclegi i w miarę logicznie ułożyć
trasę…
Pozostało już tylko czekać i modlić się o
sprzyjającą pogodę :)
W końcu nadszedł dzień zero. Spotykamy się w
stolicy na Dworcu Warszawa Wschodnia i obieramy kierunek: Częstochowa. Hurra!
Rozpoczynamy naszą przygodę!
Podróż jak zwykle dłuży mi się, och jak nie
lubię tych ciasnych ośmioosobowych przedziałów w pociągu, w których ani za
bardzo nie da się porozmawiać tak aby inni pasażerowie, chcąc nie chcąc, nie
byli mimowolnymi słuchaczami, ani tym bardziej nie ma co zrobić z nogami, które
aż proszą by nie tkwić ciągle w jednej pozycji i choć przez chwilę je
wyprostować…
Na szczęście nasza podróż to tylko 2,5 godziny,
da się przeżyć :) Cóż
dopiero mają powiedzieć nasi współpasażerowie, którzy jadą z Olsztyna do
Wrocławia. Brr…
Częstochowa wita nas piękną pogodą. Z radością
podążamy w stronę Jasnej Góry… Gdzieś na dnie serca odżywają wspomnienia, gdy
tą właśnie Aleją nie raz przecież ze śpiewem na ustach wędrowało się w grupie
pielgrzymów zmierzających pieszo do Matki Bożej… To zawsze były wzruszające
chwile, wieńczące wiele dni marszu w upale lub deszczu, wśród innych mniej lub
bardziej zmęczonych pątników, których serca biły jednym pragnieniem: dojść i
uklęknąć u stóp Matki Bożej…
I dziś znowu podążamy tą aleją, zupełnie
inaczej a jakby tak samo… Idziemy lekko, radośnie, by właśnie tutaj, u Pani
Jasnogórskiej złożyć różne intencje które mamy w sercach, a jednocześnie rozpocząć
urlop – naszą małą przygodę i kilkudniową wędrówkę…
Nocleg mamy zarezerwowany w Domu Pielgrzyma.
Zostawiamy plecaki na miejscu i rzecz jasna najpierw idziemy na Jasną Górę.
Popołudnie przeznaczamy na lekki odpoczynek i
małe spożywcze zakupy.
Wieczorem uczestniczymy w Adoracji
Najświętszego Sakramentu i wieczorze uwielbienia, a potem w Apelu Jasnogórskim.
To piękne rozpoczęcie naszej wędrówki 😊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz