Dzień 103 : Les Moulins przed Bach → Trigodina (39 km)

Wbrew moim obawom noc była spokojna. Pokonało mnie zmęczenie obdarzając wyczerpane ciało mocnym i zdrowym snem. Wypoczęłam doskonale.
Wyruszam rano z nową dozą sił. Dziś cały dzień idę szlakiem, wprost frunę jak na skrzydłach. Po ostatnim (na szczęście krótkim) kryzysie fizycznym nie ma najmniejszego śladu. Niesamowite ;)

Zupełnie nie wiem od czego to zależy, wczoraj jeszcze było tak ciężko, wczoraj każdy krok był trudem i ogromnym wysiłkiem… a dziś taka odmiana. Dostałam takiego speeda, sił i werwy... że aż trudno mi w to uwierzyć. Organizm naprawdę płata zadziwiające figle ;)

Wędrówka jest czystą przyjemnością :) Z ogromną radością chłonę każdy kolejny kilometr drogi... Dziś idzie mi się wybornie, nie straszne mi podejścia ani zejścia. Wspaniale :) A i pogoda nareszcie jest ładna.

Planowałam zatrzymać się w Cahors, ale ponieważ dotarłam tam dosyć wcześnie, to odwołałam rezerwację i postanowiłam jednak pójść dalej. I tym sposobem mój dzisiejszy dzień to ok. 40 km. Drogami byłoby znacznie mniej, ale szlakiem, który robi ogromną pętlę do Cahors, wychodzi aż tyle. To nic, znów jestem w fantastycznej formie, a wędrówka jest samą radością. Hurraaa!!!

Za Cahors ze zdziwieniem zauważam otwarty supermarket. Widać, nie wszyscy Francuzi dziś świętują. Rewelacja, mogę uzupełnić zapasy ;)

Nocuję w gite w Trigodona (niedaleko Lhospitalet). Ta miejscowość jest malusieńka, trochę jakby „zapomniana na mapie”, dosłownie dwa domy i spodziewałam się, że pewnie będę sama jak ubiegłej nocy. A tu niespodzianka, bo było nas łącznie chyba z 8 osób. Wspaniale :)

Jest tu bardzo przyjemnie, pogoda nareszcie dopisuje i z lubością wieczorem wypoczywam na leżaku w ogrodzie. I tylko zastanawiam się, dlaczego dziś nie robiłam zdjęć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz