"Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje"... wspaniały
wschód słońca :) Wyruszyłam o świcie, by zdążyć do Reszla na pierwszą poranną
Mszę Świętą. Krótko przez las, a potem zgodnie ze szlakiem wzdłuż drogi, którą
wyznaczają kapliczki - kolejne tajemnice różańca.
Mgły tańczą na polach, a wstające słońce przecudownie wyłania się zza pierzyny chmur...
Wędruję i co i rusz oglądam się za siebie podziwiając piękny wschód słońca... Kościelną wieżę widać już z daleka, kwadrans po siódmej jestem już na miejscu.
Uczestniczę we Mszy Świętej o 7.30, potem jeszcze do zakrystii po pieczątkę w paszporcie i niespodzianka... ksiądz cieszy się, że zawitał pielgrzym i zaprasza mnie na śniadanie. Cóż za otwarte dobre serce i piękne świadectwo.
Po dobrym wspólnym czasie i rozmowach z księżmi ruszam dalej, kilometr po kilometrze do przodu...
Drugą część dnia za Kominkami wyznaczam wędrówkę po swojemu po prostu wzdłuż drogi. Szlak wiedzie jakimiś dróżkami, a przewodnik wspomina że część jest trudna, po bezdrożach, po prostu na przełaj przez pole... Tego chyba nie zniosłyby moje obolałe nogi, a prosty asfalt pozwala mi jako tako iść. Zatrzymuję się w Lutrach nad przepięknym Jeziorem Luterskim.
A późnym popołudniem wspaniała niespodzianka - spotkanie z pielgrzymami caminowiczami, którzy przyjechali aż z Giżycka żeby się ze mną spotkać. Wspaniale było się poznać, porozmawiać, spędzić razem ten czas - to było super popołudnie. Mało tego, nawet przywieźli ze sobą obiad, była więc również uczta - dzięki Wam kochani za wszystko :)
Mgły tańczą na polach, a wstające słońce przecudownie wyłania się zza pierzyny chmur...
Wędruję i co i rusz oglądam się za siebie podziwiając piękny wschód słońca... Kościelną wieżę widać już z daleka, kwadrans po siódmej jestem już na miejscu.
Uczestniczę we Mszy Świętej o 7.30, potem jeszcze do zakrystii po pieczątkę w paszporcie i niespodzianka... ksiądz cieszy się, że zawitał pielgrzym i zaprasza mnie na śniadanie. Cóż za otwarte dobre serce i piękne świadectwo.
Po dobrym wspólnym czasie i rozmowach z księżmi ruszam dalej, kilometr po kilometrze do przodu...
Drugą część dnia za Kominkami wyznaczam wędrówkę po swojemu po prostu wzdłuż drogi. Szlak wiedzie jakimiś dróżkami, a przewodnik wspomina że część jest trudna, po bezdrożach, po prostu na przełaj przez pole... Tego chyba nie zniosłyby moje obolałe nogi, a prosty asfalt pozwala mi jako tako iść. Zatrzymuję się w Lutrach nad przepięknym Jeziorem Luterskim.
A późnym popołudniem wspaniała niespodzianka - spotkanie z pielgrzymami caminowiczami, którzy przyjechali aż z Giżycka żeby się ze mną spotkać. Wspaniale było się poznać, porozmawiać, spędzić razem ten czas - to było super popołudnie. Mało tego, nawet przywieźli ze sobą obiad, była więc również uczta - dzięki Wam kochani za wszystko :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz