Dzień 16 : Skrzetuszewo - Murowana Goślina (29 km)

Nareszcie!!! Po deszczowych dniach, w końcu możemy cieszyć się upragnionym słońcem. Niewielkie to pocieszenie dla Jarka, ale zawsze jakieś… W promieniach słonecznych idzie się zdecydowanie lepiej i przyjemniej niż w deszczu, gdy wokół mokro, szaro i brudno, gdy nie ma gdzie usiąść, a człowiek gotuje się w niezbyt oddychającej pelerynie…
To piękne słońce jest jak zalążek nadziei w sercach, że będzie lepiej, że trudności i bolączki miną…

Piękno przyrody, promienie słońca, niebieskie niebo… wszystko wokół zachęca nas do kolejnych kroków i przyzywa ku Drodze…

Jarek walczy z syndromem pierwszych dni i szokiem organizmu. Okazało się, że ubiegła noc dała mu mocno do wiwatu, a nieprzygotowany organizm koszmarnie zareagował na pierwsze zmęczenie…
Pomimo tego, facet trzyma się dzielnie, chce się trzymać, choć jestem pewna, że po stokroć zadaje sobie znamienne pytanie „I po co mi to wszystko?”.
Ja z kolei walczę dziś z uporczywym bólem lewego barku. Liczyłam się z tym, że ta dolegliwość dopadnie mnie wcześniej czy później. Dotychczas odczuwałam to w miarę łagodnie, ale dziś jest to już dosyć uciążliwe i nie określiłabym tego mianem „znośnego bólu”. Bardzo mi ten ból dokucza… Ale ja już tak mam, taka moja natura, że wędrując z ciężkim plecakiem, niejednokrotnie odczuwam ból lewego barku. Pozostaje tylko czekać aż to minie i mieć nadzieję, że będzie dokuczało jak najrzadziej.

Dziś idziemy do Murowanej Gośliny. Na szczęście Magda zapowiedziała nas u tamtejszego ks. proboszcza, idziemy więc na pewniaka, spokojnie i powoli, a to już duży plus.


Początkowo Droga wiodła przez pola, a potem już głównie przez lasy, lasy, lasy… Miejscami pola są jeszcze gołe, równiutko zaorane czekają aż z ziemi wystrzelą pierwsze rośliny. W innych miejscach, po ostatnich opadach, wschodzące zboże cudnie soczystą zielenią wzbija się ku słońcu… W lesie ptaki dają koncerty… a brzozy wokół uśmiechają się do nas pierwszymi, coraz większymi listkami… Te bajeczne cuda natury umilają nam wędrówkę. Aż serce rośnie z zachwytu!


Stopniowo też wypracowujemy sobie z Jarkiem system wspólnego pielgrzymowania, czasem idziemy razem ramię w ramię, chwilami porozmawiamy, ale generalnie przez większość czasu każdy idzie sam. Tak zakładaliśmy już w trakcie przygotowań i planowania Drogi, a teraz w praktyce całkiem dobrze to wychodzi i sprawdza się. Spotykamy się na postojach, a potem w jakiś naturalny sposób się rozdzielamy, pilnując tylko, by zawsze być w zasięgu wzroku  i nie oddalić się zbytnio. Mi również taki układ bardzo pasuje…

Z każdym kilometrem jesteśmy coraz bardziej zmęczeni, pod koniec nawet zdjęć nie chce nam się już robić. W końcu udaje nam się dotrzeć do Murowanej Gośliny i odnaleźć parafię św. Jakuba. Przyjmuje nas bardzo serdeczny ksiądz proboszcz. Kiedyś będzie tu kącik dla pielgrzymów, takie miejsce odpoczynku z prawdziwego zdarzenia, na razie etapami trwa remont plebanii, więc w „naszych” pomieszczeniach jest sporo różnych rzeczy. To nam absolutnie nie przeszkadza, mamy przecież dach nad głową, ciepłe i bezpieczne schronienie, a to jest naprawdę bardzo, bardzo dużo. W każdym pokoju spod sterty różności wygląda łóżko. Zmęczonemu pielgrzymowi już nic więcej do szczęścia nie potrzeba ;) I tym większa nasza wdzięczność dla ks. Proboszcza, że mimo remontu, życzliwie przyjmuje jakubowych pielgrzymów.
Do tej pory jeszcze nie spałam na podłodze i wcale mi do tego nieśpieszno. Cieszę się, że dziś również będzie miękko i wygodnie. Takie małe, zwykłe, bardzo "ludzkie" sprawy, które też jednak cieszą. Jeszcze chwila na przygotowanie i uporządkowanie pomieszczeń, potem szybki prysznic i każdy z nas przepada w czeluściach swojej „komnaty” ;)

Później uczestniczymy w wieczornej Mszy Świętej i idziemy na kolację, bo ksiądz proboszcz nie tylko wspaniałomyślnie otworzył przed nami plebanię, ale również lodówkę i zaprosił, by korzystać  z jej zawartości :)

Jest także przede wszystkim czas na małą pogawędkę z gospodarzem oraz tradycyjne pielgrzymie formalności. Piękna jakubowa pieczątka na stałe gości w naszych paszportach 😀

1 komentarz: