Dzień 51 : Schlüchtern - Wirtheim (30 km)

Od rana niebo było zasnute ciężkimi chmurami... Co jakiś czas lekko padało. Droga na szczęście była prawie płaska, już bez znacznych pagórków, więc szło się zdecydowanie łatwiej. 
Międzyczasie zagadnął nas pan, który w ubiegłym roku przeszedł szlak francuski, krótka przyjazna rozmowa, życzenia dobrej dalszej drogi. Pielgrzym zawsze pozna pielgrzyma :)




W Steinau odpoczywamy na przystanku z widokiem na tutejszy zamek. Sporo jest tych zamków w Niemczech, a ja bardzo lubię takie widoki, bo wtedy wyobraźnia może galopować, daleko, daleko wstecz… W takich miejscach niemal "namacalnie" czuć klimat dawnych czasów...


W Steinau jest również dom i muzeum Braci Grimm.To właśnie w tym miasteczku spędzili oni swoje młode lata. 
W pamięci powracają nam jakże znane i lubiane w dzieciństwie bajki: Kopciuszek, Czerwony Kapturek, Królewna Śnieżka… Można by tak długo wymieniać i z sentymentem wspominać jak z wypiekami na twarzy słuchało się tych opowieści. To były prawdziwe bajki z morałem ;)

dom i muzeum braci Grimm - Steinau
Agnieszka zdecydowała, że będzie mi towarzyszyć do Frankfurtu. Cieszę się. Ale też zastanawia mnie to nieco… Najpierw miała być Vacha, potem Fulda, teraz Frankfurt… Czyżby miało to tak wyglądać aż do samego Santiago? Po co takie dozowanie etapów?



Ostatnie kilka kilometrów wędrówki minęło nam w deszczu. Od ks. Leszka dostałyśmy wczoraj numer telefonu do innego polskiego księdza w tych okolicach. Ostatecznie okazało się, że to numer do tutejszej parafii, gdzie jednak nie chciano nas przyjąć. Po kilku kolejnych telefonach w końcu trafiłyśmy na poszukiwanego księdza, który specjalnie dla nas przyjechał do Wirtheim, aby otworzyć nam dom parafialny. Kolejny bardzo życzliwy człowiek na naszej drodze.

Warunki mamy dziś bardzo skromne, ale najważniejsze, że jest dach nad głową :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz