Rano o umówionej porze z wdzięcznością
korzystamy z zaproszenia księdza. Śniadanie upływa w przyjemnej atmosferze.
Chyba nawet, specjalnie dla nas, pojechał wcześniej po bułki, bo są takie
świeżutkie, pachnące i chrupiące... mmm, pyszności :) Możemy również zrobić
sobie kanapki na drogę. Niesłychanie życzliwy człowiek :)
To są właśnie uroki pielgrzymowania,
dobroć ludzka wynagradza nam trudy wędrowania.
Ksiądz stara się jak może, nieba by nam
przychylił, niesamowity człowiek 😀
Wyruszamy przed 8. Wita nas piękne
słońce. Od rana znów jest bardzo duszno. Pot zalewa nam oczy, ubranie klei się
do ciała. Niby nie jest jakoś gorąco, ale to parne powietrze wysysa z nas
siódme poty. Po wczorajszej wieczornej ulewie mokra ziemia paruje, co sprawia,
że czujemy się jak w parowarze.
Wczoraj i dziś towarzyszą nam maki. Radośnie czerwienią się przy drodze, wychylają szyje ku niebu, jakby chciały rozweselić zmęczonych wędrowców i przypomnieć nam, że też ku Niebu mamy patrzeć...
Bardzo się cieszę, że jesteśmy już poza
Drogą Ekumeniczną, że nie ma tutaj zorganizowanych schronisk, że powracamy
niejako do „normalnego” trybu pielgrzymowania. Oprócz względów finansowych, ma
to przede wszystkim ogromne znaczenie duchowe, bo daje poczucie, jakby to
określić, jakiejś „prawdziwości” pielgrzymiego życia.
Już nie „kupujemy” sobie miejsca w
schronisku, ale idziemy bardziej zdając się na Bożą Opatrzność, ufając w ludzką
dobroć i to, że znajdzie się ktoś kto zechce nam w danym momencie pomóc, z
wdzięcznością przyjmując każdy przejaw ludzkiej dobroci.
Z pewnością jest to trudniejsze od
nocowania w schroniskach, często do ostatniej chwili żyjemy w jednej wielkiej
niepewności i niewiadomej, ale myślę, że taki trud jest bardziej „wartościowy”
(to nie właściwe określenie, ale nie znajduję odpowiedniego słowa).
Tak, takie jest „prawdziwe” życie
pielgrzyma :)
![]() |
Mainz |
Do Mainz wchodzimy po moście przekraczając Ren. Miasto
bardzo ładnie wygląda z daleka, ale gdy już tam docieramy, zderzamy się z
ogromem ludzi. Jest chyba dzień targowy, bo mnóstwo kramów, stoisk, ludzi... Kolorowe
warzywa i owoce szybko przykuwają nasz wzrok, wabią i zachęcają, a ślinianki
przywołują w pamięci najprzedniejsze smaki tych rarytasów… jednak ceny szybko
sprowadzają nas na ziemię.
Odpoczywam przy katedrze, Agnieszka w
tym czasie zwiedza. Nie czuję się najlepiej, trochę miętosi mnie w żołądku… na
szczęście mam ze sobą leki na takie dolegliwości, zażywam i niebawem z ulgą
witam poprawę samopoczucia.
![]() |
Mainz - Katedra |
Gdy ruszamy dalej ktoś woła do nas „Buen
Camino”. Na ulicy jest sporo ludzi, nawet nie wiemy kto to powiedział, ale i
tak jest to bardzo miłe :) Być rozpoznanym jako pielgrzym jakubowy – to zawsze
będzie wzbudzało radość :)
Na horyzoncie znów pojawiają się góry...
zza których po południu nadciągają złowrogie, ciemne chmury. Miałyśmy zamiar
iść dzisiaj nieco dalej, ale wobec takich okoliczności pogodowych i strachu
przed burzą, postanawiamy trochę skrócić planowany etap i zatrzymać się w
Heidesheim. W kościele właśnie rozpoczyna się ślub. Czekamy więc cierpliwie na
ławeczce, by po skończonej ceremonii porozmawiać z księdzem.
Gdy w końcu wchodzimy do zakrystii,
najpierw napotykamy dużego pięknego labradora a chwilę potem jego pana.
Proboszcz okazuje się bardzo młodym sympatycznym kapłanem, a jego pies Jecko
równie „sympatycznym” czworonogiem ;)
Ksiądz powitał nas życzliwie, wykonał
telefon... i za kilka minut miły starszy pan już otwierał nam dom parafialny. Tym razem w sali
były nawet kanapy i materace, co przyprawiło nas o wybuch radości ;) Widać, że ta
sala jest użytkowana do pracy z dziećmi.
Wieczorem na Mszy Świętej ksiądz
oficjalnie powitał dwie pielgrzymowiczki z Polski. A na zewnątrz... znów
grzmiało i padało. Jakie to szczęście, że udało nam się znaleźć „dom” na
dzisiejszą noc, że Pan Bóg kolejny raz postawił na naszej drodze dobrego,
otwartego człowieka.
I jak to dobrze, że takie burze i zawirowania
pogodowe występują wieczorem, gdy już mamy bezpieczne schronienie :) Naprawdę,
po raz kolejny, mamy za co dziękować Bogu 😀
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz