Dzień 56 : Chochheim am Main - Heidesheim (24 km)

Rano o umówionej porze z wdzięcznością korzystamy z zaproszenia księdza. Śniadanie upływa w przyjemnej atmosferze. Chyba nawet, specjalnie dla nas, pojechał wcześniej po bułki, bo są takie świeżutkie, pachnące i chrupiące... mmm, pyszności :) Możemy również zrobić sobie kanapki na drogę. Niesłychanie życzliwy człowiek :)
To są właśnie uroki pielgrzymowania, dobroć ludzka wynagradza nam trudy wędrowania.
Ksiądz stara się jak może, nieba by nam przychylił, niesamowity człowiek 😀


Wyruszamy przed 8. Wita nas piękne słońce. Od rana znów jest bardzo duszno. Pot zalewa nam oczy, ubranie klei się do ciała. Niby nie jest jakoś gorąco, ale to parne powietrze wysysa z nas siódme poty. Po wczorajszej wieczornej ulewie mokra ziemia paruje, co sprawia, że czujemy się jak w parowarze.


Wczoraj i dziś towarzyszą nam maki. Radośnie czerwienią się przy drodze, wychylają szyje ku niebu, jakby chciały rozweselić zmęczonych wędrowców i przypomnieć nam, że też ku Niebu mamy patrzeć...


Bardzo się cieszę, że jesteśmy już poza Drogą Ekumeniczną, że nie ma tutaj zorganizowanych schronisk, że powracamy niejako do „normalnego” trybu pielgrzymowania. Oprócz względów finansowych, ma to przede wszystkim ogromne znaczenie duchowe, bo daje poczucie, jakby to określić, jakiejś „prawdziwości” pielgrzymiego życia.
Już nie „kupujemy” sobie miejsca w schronisku, ale idziemy bardziej zdając się na Bożą Opatrzność, ufając w ludzką dobroć i to, że znajdzie się ktoś kto zechce nam w danym momencie pomóc, z wdzięcznością przyjmując każdy przejaw ludzkiej dobroci.
Z pewnością jest to trudniejsze od nocowania w schroniskach, często do ostatniej chwili żyjemy w jednej wielkiej niepewności i niewiadomej, ale myślę, że taki trud jest bardziej „wartościowy” (to nie właściwe określenie, ale nie znajduję odpowiedniego słowa).  
Tak, takie jest „prawdziwe” życie pielgrzyma :)

Mainz
Do Mainz wchodzimy po moście przekraczając Ren. Miasto bardzo ładnie wygląda z daleka, ale gdy już tam docieramy, zderzamy się z ogromem ludzi. Jest chyba dzień targowy, bo mnóstwo kramów, stoisk, ludzi... Kolorowe warzywa i owoce szybko przykuwają nasz wzrok, wabią i zachęcają, a ślinianki przywołują w pamięci najprzedniejsze smaki tych rarytasów… jednak ceny szybko sprowadzają nas na ziemię.


Odpoczywam przy katedrze, Agnieszka w tym czasie zwiedza. Nie czuję się najlepiej, trochę miętosi mnie w żołądku… na szczęście mam ze sobą leki na takie dolegliwości, zażywam i niebawem z ulgą witam poprawę samopoczucia.

Mainz - Katedra
Gdy ruszamy dalej ktoś woła do nas „Buen Camino”. Na ulicy jest sporo ludzi, nawet nie wiemy kto to powiedział, ale i tak jest to bardzo miłe :) Być rozpoznanym jako pielgrzym jakubowy – to zawsze będzie wzbudzało radość :)

Na horyzoncie znów pojawiają się góry... zza których po południu nadciągają złowrogie, ciemne chmury. Miałyśmy zamiar iść dzisiaj nieco dalej, ale wobec takich okoliczności pogodowych i strachu przed burzą, postanawiamy trochę skrócić planowany etap i zatrzymać się w Heidesheim. W kościele właśnie rozpoczyna się ślub. Czekamy więc cierpliwie na ławeczce, by po skończonej ceremonii porozmawiać z księdzem. 

Gdy w końcu wchodzimy do zakrystii, najpierw napotykamy dużego pięknego labradora a chwilę potem jego pana. Proboszcz okazuje się bardzo młodym sympatycznym kapłanem, a jego pies Jecko równie „sympatycznym” czworonogiem ;) 


Ksiądz powitał nas życzliwie, wykonał telefon... i za kilka minut miły starszy pan już otwierał nam dom parafialny. Tym razem w sali były nawet kanapy i materace, co przyprawiło nas o wybuch radości ;) Widać, że ta sala jest użytkowana do pracy z dziećmi.


Wieczorem na Mszy Świętej ksiądz oficjalnie powitał dwie pielgrzymowiczki z Polski. A na zewnątrz... znów grzmiało i padało. Jakie to szczęście, że udało nam się znaleźć „dom” na dzisiejszą noc, że Pan Bóg kolejny raz postawił na naszej drodze dobrego, otwartego człowieka.
I jak to dobrze, że takie burze i zawirowania pogodowe występują wieczorem, gdy już mamy bezpieczne schronienie :) Naprawdę, po raz kolejny, mamy za co dziękować Bogu 😀

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz