Dzień 42 : Rudersdorf - Stedten (18 km)

Dziś był dość krótki etap. Zwolniliśmy nieco, by jutro popołudniu dotrzeć do Erfurtu i mieć możliwość uczestniczenia w niedzielnej Eucharystii.
Enrico, niemiecki pielgrzym który wczoraj razem z nami nocował w schronisku, planował dziś zupełnie inny etap, od rana wyrwał mocno do przodu i szybko zniknął nam z oczu. A my szliśmy sobie powoli, nigdzie się nie spiesząc i mając świadomość tylko 18 km do przejścia. Totalny luz...


Rano mijane postaci przypominają nam o kierunku i celu naszej Drogi… Czy aby naszej, nas wszystkich? Agnieszka przypomina nam ciągle, że idzie z nami tylko do końca Drogi Ekumenicznej, do Vacha. Jeszcze nie wie, co będzie później, bo ma kilka różnych pomysłów. Niemniej, mamy z Jarkiem nadzieję, że może jednak zmieni zdanie...


Przyjemnie jest wędrować trawiastą drogą…

A potem mijamy farmę strusi :)


Dzień minął nam spokojnie, droga dość monotonna, bez szczególnych krajobrazów. Mocno się ochłodziło, zimny wiatr zastąpił ostatnie okruchy niedawnych upałów, a chwilami nawet postraszyło nas deszczem.

Stedten - kościół św. Kiliana
Zatrzymaliśmy się w Stedten. Trochę czasu zajęło zanim znaleźliśmy właściwą osobę z właściwymi kluczami, ale w końcu się udało :)


Dziś śpimy w ewangelickim kościele. Tym razem jednak alberga jest rzeczywiście w kościele. Chór i dzwonnicę przystosowano na pomieszczenia schroniska, na dole przy wejściu do kościoła jest kuchnia, wc, a w nawie głównej stoi długi stół. Kolejny kościół przekształcony w coś na kształt tutejszego „domu kultury”, miejsca spotkań i rozrywki…


Niepojęte to dla nas i smutne... Ołtarz co prawda jeszcze jest, krzyż również, ale zastanawiamy się czy odbywają się tu jakiekolwiek nabożeństwa. W naszej polskiej katolickiej mentalności pojęcie „sacrum” jest jednak zupełnie inne. I całe szczęście.

2 komentarze:

  1. :-) Mam, oczywiście, takie samo zdjęcie z pielgrzymami. To bardzo charakterystyczne miejsce. Dużo radości sprawiają takie akcenty na drodze. Zwłaszcza że nasz dzień był wtedy wyjątkowo ciężki - silny wiatr, w twarz oczywiście, i nawet z górki trudno było osiągnąć prędkość 20 km... Mieliśmy wrażenie, że w ogóle nie posuwamy się naprzód.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my doświadczenia z wiatrem mieliśmy następnego dnia :)

      Usuń