Poranek jest słoneczny i przyjemny. Idzie się dobrze, fajna droga, pogoda jak najbardziej odpowiednia do wędrówki, a świadomość, że dziś ma być nie długi etap, dodaje skrzydeł i chęci do każdego kolejnego kroku...
Jednak radość, nie trwa zbyt długo i już niebawem mam po prostu dosyć, chwilowo ale jednak ;) Pierwsze kilometry za Kętrzynem były nawet przyjemne. W miejscowości Smokowo też nic nie wskazywało, że zacznie się hardcor.
Droga, coraz bardziej polna, chwilami ciut błotka, po pewnym czasie przerodziła się w pseudo ścieżkę zarośniętą miejscami do kolan. Nie mówię już o podrapanych nogach zsiepanych czyhającymi z każdej strony pokrzywami, czy butach przemoczonych tak, że można z nich wylewać wodę... Ale po 1,5 czy 2 km nierównej walki na takiej "drodze" człowiek czuje się jakby przeszedł ze trzydzieści km. Tylko pogratulować pomysłu poprowadzenia tamtędy szlaku!
Póki co, suszę się na przystanku w Pieckowie i cieszę się, że do św. Lipki już niedaleko. Dziś kilometraż krótki, ale to bardzo dobrze.
Na szczęście moje "dosyć" było chwilowe. Odpoczęłam na przystanku w Pieckowie, przytroczyłam mokre buciory do plecaka, założyłam sandały i powlokłam się wzdłuż dość ruchliwej drogi do Świętej Lipki. Wybrałam ten wariant, bo w sandałach niezbyt lubię i niezbyt "umiem" chodzić z plecakiem, a asfalt to jednak pewniejszy grunt pod nogami. Po niecałej godzinie byłam na miejscu...
Jakże się cieszę, że tu jestem... że całe popołudnie i wieczór mogę spędzić w tym szczególnym miejscu😀
Jednak radość, nie trwa zbyt długo i już niebawem mam po prostu dosyć, chwilowo ale jednak ;) Pierwsze kilometry za Kętrzynem były nawet przyjemne. W miejscowości Smokowo też nic nie wskazywało, że zacznie się hardcor.
Droga, coraz bardziej polna, chwilami ciut błotka, po pewnym czasie przerodziła się w pseudo ścieżkę zarośniętą miejscami do kolan. Nie mówię już o podrapanych nogach zsiepanych czyhającymi z każdej strony pokrzywami, czy butach przemoczonych tak, że można z nich wylewać wodę... Ale po 1,5 czy 2 km nierównej walki na takiej "drodze" człowiek czuje się jakby przeszedł ze trzydzieści km. Tylko pogratulować pomysłu poprowadzenia tamtędy szlaku!
Póki co, suszę się na przystanku w Pieckowie i cieszę się, że do św. Lipki już niedaleko. Dziś kilometraż krótki, ale to bardzo dobrze.
Na szczęście moje "dosyć" było chwilowe. Odpoczęłam na przystanku w Pieckowie, przytroczyłam mokre buciory do plecaka, założyłam sandały i powlokłam się wzdłuż dość ruchliwej drogi do Świętej Lipki. Wybrałam ten wariant, bo w sandałach niezbyt lubię i niezbyt "umiem" chodzić z plecakiem, a asfalt to jednak pewniejszy grunt pod nogami. Po niecałej godzinie byłam na miejscu...
Jakże się cieszę, że tu jestem... że całe popołudnie i wieczór mogę spędzić w tym szczególnym miejscu😀
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz