Dzień 145 : Monte de Gozo → Santiago de Compostela (5 km)

W nocy nie mogłam spać, nie wiem czy to z podekscytowania i emocji czy z powodu bijących za oknem piorunów...
Rano na szczęście po burzy nie ma już śladu. Wychodzę dosyć wcześnie i zagłębiam się w trwające jeszcze ciemności. Dziarsko maszeruję do przodu. Te kilka kilometrów dzielących mnie od serca Santiago de Compostela mija mi w oka mgnieniu. Niesie mnie jedna myśl... i niemalże frunę jak na skrzydłach…

Gdy docieram na plac Obradoiro, przystaję na chwilę... O tak wczesnej porze jest jeszcze prawie pusto, tylko kilkoro pielgrzymów, a wokół przejmująca cisza… Cisza, w której słyszę bicie swego serca, zanurzającego się w niemym zachwycie, że oto tu jestem... I chyba jeszcze nie dociera do mnie w pełni fakt, że przecież niemal pięć miesięcy temu wyszłam z domu w stronę Santiago i przyszłam tu „własnonożnie” pokonując tysiące kilometrów. Wciąż chyba jeszcze nie dowierzam, że to się NAPRAWDĘ udało!

Po chwili zadumy kieruję się w stronę nowego biura pielgrzyma. Muszę jeszcze poczekać kilka minut na otwarcie. Jest dosyć wcześnie, o godz.8 jest tu jedynie kilka osób, więc wszystko idzie bardzo sprawnie. Pani w okienku bardzo się stara, w jakiejś ich specjalnej książce czy słowniku szuka łacińskiego odpowiednika mojego imienia, bo przecież Compostella to dokument po łacinie. Violam – tak brzmi moje imię :) 
Potem przychodzi czas na certyfikat dystansu. Kobieta robi „wielkie oczy” gdy mówię skąd przyszłam. Ogląda moje credencjale, z aprobatą kiwa głową, sercem czuję że rozumie głęboki Sens tej i takiej Drogi. Potem gratuluje mi i z jakąś niesłychanie fajną radością i satysfakcją wystawia mi dokument. Bardzo cieszy mnie jej radość, to naprawdę miłe :)


A w moim credencialu pojawia się, ostatnia już, ale najważniejsza pieczątka 😊


Gdy już zbieram się do wyjścia spotykam Dawida i razem zmierzamy w stronę katedry. Dopełniwszy wszelkich formalności, już jako zarejestrowani pielgrzymi idziemy do św. Jakuba.


Przystajemy na placu… jeszcze chwila zadumy i pochylenia się nad całokształtem tej niesamowitej pielgrzymki, jeszcze chwila przedłużonego spojrzenia na wieże katedry w tej niewysłowionej radości ogarniającej serce… i wreszcie nadchodzi chwila, na którą czekałam i ku której zmierzałam od prawie pięciu miesięcy – przekraczam próg katedry…

Jeden z panów pilnujących porządku nie pozwala Dawidowi wejść z plecakiem. Trudno, musi wrócić do biura pielgrzyma i tam go zostawić. Gdy wróci pójdziemy razem uściskać św. Jakuba, a tymczasem siadam w ławce i witam się z Santiago.
Wzruszenie ściska mi gardło... Jest coś takiego w tej chwili, coś czego nie da się opisać ani opowiedzieć…


Jak dziękować św. Jakubowi, a przede wszystkim Bogu za dar tej pielgrzymki, za wszystkich dobrych ludzi, których postawił na mojej drodze, za chwile radosne i trudne, za każde doświadczenie i każdy dzień tej Drogi, za to że pozwolił mi dojść tutaj cało i zdrowo... Boże, jestem tu naprawdę i wiem, że to tylko dzięki Twojej łasce, bo po ludzku to nie mogło się udać.

To chwila, na którą czekałam tak długo, do której zmierzałam w deszczu, upale i chłodzie, która była wyznacznikiem mojej drogi zarówno w chwilach radosnych jak i trudnych... A teraz tu jestem... Jedno wielkie dziękczynienie i Te Deum wyrywa się z serca... I nic już nie potrzeba mówić, nie teraz, na rozmowę przyjdzie czas trochę później... Teraz po prostu jestem, trwam, ta chwila jest jedyna...

                                       "Nic, nie musisz mówić nic,
                                       Odpocznij we Mnie, czuj się bezpiecznie,
                                       Pozwól kochać się..."






10 komentarzy:

  1. Wiolu! Wzruszyłam się, naprawdę, tym opisem Twojego dojścia do Santiago po tak długim czasie :-) To musiało być niesamowite uczucie. Fajnie się czytało Twoją relację.
    My nieraz jeździmy rowerami po okolicach Mińska - gdybyś miała ochotę spotkać się kiedyś z nami - napisz do nas na adres podany na naszej stronie http://widok-z-siodelka.cba.pl/ w zakładce Kontakt. Pozdrawiamy serdecznie - Aga i Wiesiek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiolu, gratuluję, śledziłam Twoją podróż, niecierpliwie oczekiwałam kolejnych wpisów. Trochemi smutna, że dla mnie - czytającej- to już koniec....

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytaliśmy Twoją opowieść od początku i wyczekiwaliśmy każdego nowego wpisu. Zdążyłaś dojść zanim my wyruszymy. Po jutrze, również w niedzielę miłosierdzia, ruszamy na naszą pielgrzymkę do Jakuba. Z racji ograniczeń urlopowych nasze Camino potrwa tylko dwa tygodnie ale zabieramy ze sobą Twoje opowieści. Dziękujemy Ci za to!
    Magda i Piotr

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Wiolu za Twoją wędrówkę, Twoją relację która była dla mnie niezwykle ważna. Również za Twoje słowa wielkiej wiary. I oczywiście.... piękne zdjęcia.Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję. Niech Ci Bóg błogosławi!
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję Wam wszystkim za bardzo pozytywny odzew, za miłe słowa, za czytanie postów... To dodaje skrzydeł w pisaniu - świadomość, że ktoś czeka na opis kolejnego dnia.
    I już teraz zapraszam do czytania o kolejnych wędrówkach, bo na pewno jeszcze w życiu nieco pospaceruję, choć zdecydowanie krócej ;)
    Buen Camino dla Was wszystkich :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie byłem i nie wiem kiedyś będę na Camino. Chiałbym bardzo. Dzięki za Twoje wpisy, które bardzo mi przybliżyły a nawet wprowadziły na Camino! Pozdrawiam. Tomasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że "wędrowałeś" razem ze mną. I życzę realizacji tego wspaniałego marzenia. Buen Camino :)

      Usuń
  8. A ja czekam na ciąg dalszy..... i codziennie sprawdzam, czy mże dopisałaś jakieś małe p.s. :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Małgorzato :) Na pewno jakieś P.S. w postaci kolejnego posta niebawem się pojawi :)

      Usuń