W nocy nie mogłam spać, nie wiem czy to z podekscytowania i
emocji czy z powodu bijących za oknem piorunów...
Rano na szczęście po burzy nie ma już
śladu. Wychodzę dosyć wcześnie i zagłębiam się w trwające jeszcze ciemności.
Dziarsko maszeruję do przodu. Te kilka kilometrów dzielących mnie od serca
Santiago de Compostela mija mi w oka mgnieniu. Niesie mnie jedna myśl... i
niemalże frunę jak na skrzydłach…
Gdy docieram na plac Obradoiro, przystaję
na chwilę... O tak wczesnej porze jest jeszcze prawie pusto, tylko kilkoro
pielgrzymów, a wokół przejmująca cisza… Cisza, w której słyszę bicie swego
serca, zanurzającego się w niemym zachwycie, że oto tu jestem... I chyba
jeszcze nie dociera do mnie w pełni fakt, że przecież niemal pięć miesięcy temu
wyszłam z domu w stronę Santiago i przyszłam tu „własnonożnie” pokonując
tysiące kilometrów. Wciąż chyba jeszcze nie dowierzam, że to się NAPRAWDĘ
udało!
Po chwili zadumy kieruję się w stronę nowego
biura pielgrzyma. Muszę jeszcze poczekać kilka minut na otwarcie. Jest dosyć
wcześnie, o godz.8 jest tu jedynie kilka osób, więc wszystko idzie bardzo
sprawnie. Pani w okienku bardzo się stara, w jakiejś ich specjalnej książce czy
słowniku szuka łacińskiego odpowiednika mojego imienia, bo przecież Compostella
to dokument po łacinie. Violam – tak brzmi moje imię :)
Potem przychodzi czas na certyfikat dystansu. Kobieta robi „wielkie oczy” gdy mówię skąd przyszłam. Ogląda moje credencjale, z aprobatą kiwa głową, sercem czuję że rozumie głęboki Sens tej i takiej Drogi. Potem gratuluje mi i z jakąś niesłychanie fajną radością i satysfakcją wystawia mi dokument. Bardzo cieszy mnie jej radość, to naprawdę miłe :)
Potem przychodzi czas na certyfikat dystansu. Kobieta robi „wielkie oczy” gdy mówię skąd przyszłam. Ogląda moje credencjale, z aprobatą kiwa głową, sercem czuję że rozumie głęboki Sens tej i takiej Drogi. Potem gratuluje mi i z jakąś niesłychanie fajną radością i satysfakcją wystawia mi dokument. Bardzo cieszy mnie jej radość, to naprawdę miłe :)
A w moim credencialu pojawia się, ostatnia
już, ale najważniejsza pieczątka 😊
Gdy już zbieram się do wyjścia spotykam
Dawida i razem zmierzamy w stronę katedry. Dopełniwszy wszelkich formalności, już
jako zarejestrowani pielgrzymi idziemy do św. Jakuba.
Przystajemy na placu… jeszcze chwila
zadumy i pochylenia się nad całokształtem tej niesamowitej pielgrzymki, jeszcze
chwila przedłużonego spojrzenia na wieże katedry w tej niewysłowionej radości
ogarniającej serce… i wreszcie nadchodzi chwila, na którą czekałam i ku której
zmierzałam od prawie pięciu miesięcy – przekraczam próg katedry…
Jeden z panów pilnujących porządku nie
pozwala Dawidowi wejść z plecakiem. Trudno, musi wrócić do biura pielgrzyma i
tam go zostawić. Gdy wróci pójdziemy razem uściskać św. Jakuba, a tymczasem
siadam w ławce i witam się z Santiago.
Wzruszenie ściska mi gardło... Jest coś takiego w tej chwili, coś czego nie da się opisać ani opowiedzieć…
Wzruszenie ściska mi gardło... Jest coś takiego w tej chwili, coś czego nie da się opisać ani opowiedzieć…
Jak dziękować św. Jakubowi, a przede
wszystkim Bogu za dar tej pielgrzymki, za wszystkich dobrych ludzi, których
postawił na mojej drodze, za chwile radosne i trudne, za każde doświadczenie i
każdy dzień tej Drogi, za to że pozwolił mi dojść tutaj cało i zdrowo... Boże,
jestem tu naprawdę i wiem, że to tylko dzięki Twojej łasce, bo po ludzku to nie
mogło się udać.
To chwila, na którą czekałam tak długo, do
której zmierzałam w deszczu, upale i chłodzie, która była wyznacznikiem mojej
drogi zarówno w chwilach radosnych jak i trudnych... A teraz tu jestem... Jedno
wielkie dziękczynienie i Te Deum wyrywa się z serca... I nic już nie potrzeba
mówić, nie teraz, na rozmowę przyjdzie czas trochę później... Teraz po prostu
jestem, trwam, ta chwila jest jedyna...
"Nic, nie musisz mówić nic,
Odpocznij we Mnie, czuj się bezpiecznie,
Pozwól kochać się..."
Wiolu! Wzruszyłam się, naprawdę, tym opisem Twojego dojścia do Santiago po tak długim czasie :-) To musiało być niesamowite uczucie. Fajnie się czytało Twoją relację.
OdpowiedzUsuńMy nieraz jeździmy rowerami po okolicach Mińska - gdybyś miała ochotę spotkać się kiedyś z nami - napisz do nas na adres podany na naszej stronie http://widok-z-siodelka.cba.pl/ w zakładce Kontakt. Pozdrawiamy serdecznie - Aga i Wiesiek.
Wiolu, gratuluję, śledziłam Twoją podróż, niecierpliwie oczekiwałam kolejnych wpisów. Trochemi smutna, że dla mnie - czytającej- to już koniec....
OdpowiedzUsuńCzytaliśmy Twoją opowieść od początku i wyczekiwaliśmy każdego nowego wpisu. Zdążyłaś dojść zanim my wyruszymy. Po jutrze, również w niedzielę miłosierdzia, ruszamy na naszą pielgrzymkę do Jakuba. Z racji ograniczeń urlopowych nasze Camino potrwa tylko dwa tygodnie ale zabieramy ze sobą Twoje opowieści. Dziękujemy Ci za to!
OdpowiedzUsuńMagda i Piotr
Dziękuję Wiolu za Twoją wędrówkę, Twoją relację która była dla mnie niezwykle ważna. Również za Twoje słowa wielkiej wiary. I oczywiście.... piękne zdjęcia.Dziękuję
OdpowiedzUsuńDziękuję. Niech Ci Bóg błogosławi!
OdpowiedzUsuńMarta
Dziękuję Wam wszystkim za bardzo pozytywny odzew, za miłe słowa, za czytanie postów... To dodaje skrzydeł w pisaniu - świadomość, że ktoś czeka na opis kolejnego dnia.
OdpowiedzUsuńI już teraz zapraszam do czytania o kolejnych wędrówkach, bo na pewno jeszcze w życiu nieco pospaceruję, choć zdecydowanie krócej ;)
Buen Camino dla Was wszystkich :)
Nie byłem i nie wiem kiedyś będę na Camino. Chiałbym bardzo. Dzięki za Twoje wpisy, które bardzo mi przybliżyły a nawet wprowadziły na Camino! Pozdrawiam. Tomasz.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że "wędrowałeś" razem ze mną. I życzę realizacji tego wspaniałego marzenia. Buen Camino :)
UsuńA ja czekam na ciąg dalszy..... i codziennie sprawdzam, czy mże dopisałaś jakieś małe p.s. :-).
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgorzato :) Na pewno jakieś P.S. w postaci kolejnego posta niebawem się pojawi :)
Usuń