Ale z kim? Bo przecież nie sama, tego
byłam pewna, nie mam aż tyle odwagi, a może po prostu nie jestem aż tak
lekkomyślna, by wędrować samotnie przez Europę. Z pomocą przyszło mi
internetowe forum sympatyków Camino. Nawiązałam kontakt z Agnieszką, która
pisała, że też marzy o pielgrzymowaniu z Polski do Santiago. Ale ona chciała
iść już niebawem, teraz, zaraz, zimą…
Dla mnie to było nie do przyjęcia, nie tylko z powodu pory roku, ale również
braku
przygotowania, czy obowiązków w pracy i potrzebnego stosownego okresu wypowiedzenia. Po za tym, do takiej wyprawy przecież trzeba się przygotować!
przygotowania, czy obowiązków w pracy i potrzebnego stosownego okresu wypowiedzenia. Po za tym, do takiej wyprawy przecież trzeba się przygotować!
Na forum napisał też Jarek – też
chciałby iść i też nie chce iść sam. Długo się wahałam zanim do niego
napisałam. Jakże to tak, wędrować przez Europę z obcym facetem? To nie mieściło
mi się w głowie, zawsze zakładałam kobiecy team. Jednak towarzyszki żadnej
nijak znaleźć nie mogłam, a potencjalne kandydatki szybko się wykruszały. Nic
dziwnego, przecież nie tak łatwo zostawić dom na kilka miesięcy, również nikt „o
zdrowych zmysłach” nie porzuci pracy, by sobie powędrować po świecie. Jakby nie
patrzeć to szalony pomysł i trudno będzie znaleźć współtowarzyszkę.
W końcu nawiązałam korespondencję z Jarkiem,
oczywiście początkowo z największą ostrożnością i wyczuleniem. Przekonałam się
jednak, że on naprawdę chce iść, że od lat marzy o takiej pielgrzymce. Maile,
rozmowy, spotkanie i w końcu decyzja – idziemy!!! Rozpoczęły się przygotowania
i ustalanie co i jak.
Bardzo chcieliśmy, aby do naszego
zespołu ktoś jeszcze dołączył. Głównie z tego względu, że jeżeli któreś z nas
wymięknie w czasie drogi, to ta druga osoba nie zostanie sama i będzie mogła w
towarzystwie kontynuować pielgrzymkę. To było bardzo logiczne. Po za tym we
troje będzie zdecydowanie raźniej i przejrzyściej. Zaczęliśmy więc szukać
towarzystwa, na moją prośbę, kobiety. Ale chcieć nie znaczy móc, czas płynął
nieubłaganie, a nikt sensowny się nie pojawiał. Co prawda pozostawała jeszcze Agnieszka,
która porzuciła zamiar wędrowania zimą i może nawet poszłaby z nami na wiosnę,
ale jeszcze nie wie, jeszcze coś, jeszcze to i tamto…
No nic, co ma być to będzie, zawierzamy
tą pielgrzymkę Bogu i jedno jest pewne – ruszamy w kwietniu!
„Powierz Panu swoją drogę i
zaufaj Mu: On sam będzie działał” (Ps 37,5). Tak, właśnie tak :)
"ci co zaufali Panu otrzymują skrzydła"
OdpowiedzUsuń