Dzień 64 : Wincheringen - Perl (23 km)

Wyruszamy dosyć wcześnie. Świat spowijają mgły, jest szaro i buro. Jesteśmy całkiem spory kawałek poza Szlakiem Jakubowym.
Mamy do wyboru dwie opcje: wyruszyć z Wincheringen w stronę Merzkirchen i po kilku kilometrach wbić się na szlak lub iść w stronę rzeki i dalej ścieżką rowerową podążać do Perl. Postanawiamy iść wzdłuż rzeki, bo pogoda jest niepewna, a przed powrotem na szlak odstraszają nas również znaczne podejścia do góry, o których wspomina przewodnik.

Niestety nie mamy internetu, bo niemiecki numer telefonu którego używałam do tej pory, łapie już luksemburskiego operatora i wskazuje niby roaming, w którym nie działa pakiet internetowy.
Tym bardziej ścieżka rowerowa wzdłuż rzeki wydaje się sensownym rozwiązaniem...
Mozela jest jednocześnie granicą pomiędzy Niemcami a Luksemburgiem i idąc wzdłuż rzeki raczej nie zabłądzimy.


No to idziemy. Na początku ścieżki ustawiono znak zakazu. Owszem widziałyśmy go, ale kto by się tym przejmował? Ścieżka jest dosyć szeroka, uznałyśmy więc, że znak był na pewno po to, aby nie wjeżdżały tu samochody...
Początkowe niewielkie wylania wody na ścieżkę zupełnie nas nie zastanawiają… Dopiero po ponad kilometrze marszu przekonałyśmy się, że nasze domysły się nie sprawdziły i zakaz dotyczył wszystkich, również pieszych. 


Mozela nie mieści się w swoim korycie rzeki i zalewa tu już całą ścieżkę rowerową, co widać na załączonym zdjęciu. Nie dało się tego ominąć, ani przejść bokiem, tym bardziej że dokąd sięgnął nasz wzrok sytuacja wyglądała tak samo. Trzeba było zawrócić i iść wzdłuż drogi szybkiego ruchu. Na szczęście mogłyśmy tak zrobić, bo w niedzielę rano nie było jeszcze zbyt wielu samochodów.


Dzień minął nam na takiej przeplatanej wędrówce: trochę wzdłuż szybkiej drogi, trochę po drogach lokalnych, trochę wzdłuż rzeki po rowerówce lub lasem. 


Rowerzyści mówili nam gdzie możemy spokojnie iść ścieżką rowerową lub ostrzegali o ewentualnych podtopieniach ścieżki. Zdarzyło nam się usłyszeć Buen Camino, a w lesie spotkałyśmy dwóch panów, z których jeden miał koszulkę Camino de Santiago i muszlę na plecaku. I choć akurat wędrowali w przeciwnym kierunku i zupełnie innym szlakiem to i tak zrobiło się bardzo miło i sympatycznie.


Po drodze mijamy plantację tulipanów. Tabliczka, skrzyneczko-skarbonka, nożyk. Możesz sam uciąć sobie kwiatów i zostawić należność w skrzyneczce. Fajnie pomyślane :)


Dochodząc do mostu prowadzącego do Schengen odbijamy w lewo na Perl i tutaj postanawiamy spędzić ostatnie popołudnie i noc przed wejściem do Francji. Na zakończenie dnia czeka nas całkiem ładne podejście do góry... 
Nie mamy namiarów noclegowych ani żadnego punktu zaczepienia, tradycyjnie idziemy więc do kościoła. Właśnie trwa chrzest, czekamy więc cierpliwie, by potem porozmawiać z księdzem. Gdy w końcu to się udaje, musi on zapytać proboszcza. Na jego pytanie tłumaczymy (nie wiem po raz który na tej drodze) dlaczego nie możemy iść do hotelu.

Okazało się jednak, że i tak na plebanii spać nie możemy, ale ksiądz wręczył nam 20 euro (łał!) i namiary na pobliski wynajem pokoi. Nie wypadało iść nigdzie indziej niż pod polecony adres, no to idziemy... Na miejscu pani zaśpiewała nam cenę 20 euro od osoby!!! No to się targujemy, Boże, znowu... Ten ciężar znów spada na Agnieszkę, bo ja przecież nie mówię po niemiecku! Pani z wyrzutem wytyka nam, że przecież dostałyśmy pieniądze od księdza. Ach, więc to tak, to taka tu „polityka”?
Ostatecznie jednak cena trochę spada i do otrzymanej kwoty dopłacamy jeszcze po 5 euro od osoby. I dla odmiany po wczorajszej nocy na podłodze, dziś mamy łóżka i prysznic.

Gospodyni generalnie nie jest zbyt miła… potem zaś jest za bardzo miła, aż z nieprzyjemną przesadą, by po chwili znów było na odwrót… Unikam jej jak tylko mogę, takie rozchwianie nie wróży nic dobrego, o czym niebawem przekonała się Agnieszka.

Agnieszka miała iść ze mną tylko do końca Niemiec.  A od jutra już Francja... Oswoiłam się z myślą, że mogę iść sama i absolutnie nie naciskam, żeby została… niech postąpi tak jak podyktuje jej serce. Zobaczymy... Wiem jedno – ja idę dalej i od jutra witam się z Francją i kolejną Niewiadomą Drogi 😃

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz