Dzień upływa nam pod znakiem wiatru i
chmur. Ale widoki i tak są wspaniałe. Wędrujemy ścieżką przez las, a potem przyjemną drogą wśród łąk i pól…
Dziś idziemy bez Jarka. Mamy nadzieję,
że ten dwudniowy odpoczynek pomoże mu zregenerować nadwątlone siły i że jego
obolała noga odzyska sprawność na tyle, by mógł dalej pielgrzymować… Spotkamy
się wieczorem i naradzimy co dalej…
W miarę upływu czasu wchodzimy w coraz bardziej pagórkowate tereny, a widniejące przed nami pagórki przyzywają nas ku sobie.
W końcu musimy wdrapać się na Großer Hörselberg,
co dla zmęczonego ciała z ciężkim plecakiem, jest nie lada wyzwaniem. Tym bardziej,
że jest tu naprawdę ostro pod górę. Zadyszka każe nam zatrzymywać się co jakiś
czas, ale w końcu zostaje do pokonania już tylko parę kroków, przekraczamy leśne okno i naszym
oczom ukazuje się piękna panorama.
Posilamy się i ruszamy dalej, bo choć jest tu pięknie, to zimny wiatr skutecznie zniechęca nas do dłuższego pobyt tutaj.
A potem jest już tylko... „gorzej” ;) Dalsza wędrówka to na przemian góra-dół, podchodzenie i schodzenie. Droga sama w sobie jest nawet przyjemna, bo wiedzie leśną ścieżką... I tylko te wzniesienia nas wykańczają..., a nogi już tak bardzo wołają, że chcą iść po prostym. Na to trzeba było jednak zaczekać jeszcze parę ładnych kilometrów.
Do Eisenach dotarłyśmy bardzo zmęczone.
W herberge u sióstr ewangelickich czekał na nas Jarek, był też Enrico poznany
kilka dni temu oraz dwóch Szwedów, którzy też idą do Santiago.
Wieczorna narada zaowocowała
postanowieniem, że Jarek odpocznie kolejne dwa dni. Myślę, że to dobra decyzja,
tym bardziej, że przed nami jeszcze sporo wzniesień do pokonania. Obolała noga
niech jeszcze odpoczywa. Mamy nadzieję, że od piątku ruszymy już w pełnym
składzie.
My też spaliśmy w Gotha i tam byliśmy na niedzielnej porannej Mszy. Oj, tak... górki między Gotha a Eisenach pamiętam... A w Eisenach były pyszne niedzielne lody :-) A potem pomknęliśmy dalej.
OdpowiedzUsuń