Dzień 9 : Włocławek - Siniarzewo (29 km)

Poranek jest cudowny. Wspólne śniadanie, ostatnie rozmowy z moimi dobrodziejami, tak wiele dobra, którego doświadczam… Aż żal stąd odchodzić… znów w Nieznane, znów na poniewierkę… Ale przecież Droga wzywa 😀
Moi cudowni gospodarze serdecznie mnie ściskają, kreślą krzyżyk na czole i błogosławią na dalszą podróż. To bardzo wzruszający moment takie błogosławieństwo od świeckich ludzi. W końcu po ostatnich uściskach i pożegnaniach, wyruszam dalej… sowicie zaopatrzona przez Panią Mirosławę na cały dzisiejszy dzień.



Od wczorajszego poranka, od wyjścia z Dobrzynia, na kilka najbliższych dni nie mam śladu GPS, więc sama za pomocą wujka Google wytyczam sobie trasę. Mniej więcej wiem jak chcę iść (albo jak chciałam jeszcze wczoraj), zastanawiam się więc, czy wracać do centrum i iść tak jak miałam w planach, czy szukać alternatywy.
Dzwonię jeszcze do jednej z parafii, potencjalnego miejsca noclegu na pierwotnie planowanej trasie. Ksiądz jest niby miły, ale niestety, no wie pani, on tu mieszka sam, co by ludzie powiedzieli? Nie da rady, ale o modlitwę to ksiądz bardzo prosi…
Może trzeba było mu powiedzieć, że jest kolejnym, który w tym Jubileuszowym Roku odmawia odrobiny miłosierdzia… I zapytać go, że niby co mieliby ludzie powiedzieć? Może najprościej byłoby przedstawić im prawdę, że ksiądz przyjmuje pielgrzyma…
Bo przecież co mieliby powiedzieć? No tak, rozumiem ten głupi podtekst. Może to ksiądz ma jakieś myśli i skojarzenia nie tegest? A może jest zupełnie inaczej…
Z drugiej strony, przecież wiem, jak to jest na polskiej, małej wsi… Nie zawsze ludzie szanują swojego proboszcza. Nieraz jest ok., ale nie zawsze jest to regułą. Jak się czasem ludzie zawzięcie uczepią, jak zaczną gadać, snuć domysły, przekazywać sobie wzajemnie opowieści wyssane z palca i rozpowiadać plotki…
Kto wie, może ten ksiądz jest bardzo udręczony przez swoich parafian, skoro aż tak boi się opinii ludzkiej? Może ma coś na sumieniu, a może wcale nie ma… Może naprawdę potrzebuje duchowego wsparcia?

Przecież nie mogę odmówić modlitwy temu, który o nią prosi, nawet jeśli on sam nie wykazuje życzliwości w moim kierunku. Bogu i sumieniu tych, którzy mi odmawiają zostawiam ich odmowy, moim powołaniem na tej Drodze jest ogarniać modlitwą wszystkich bez wyjątku, także tych mniej życzliwych. Po ludzku nie jest to łatwe, bo niejednokrotnie ludzkie emocje starają się przesłonić wyższe ideały. Ale czyż wczoraj nie otrzymałam wystarczającej lekcji, że Pan Bóg jest ponad niedoskonałością ludzką, że nawet z bezsensu wyprowadza dobro? Wspomnienie wczorajszego wieczoru i moich wspaniałych gospodarzy, wciąż wlewa w serce mnóstwo radości i subtelnego ciepła…

A dzisiaj… o modlitwę prosi człowiek, który sam odmawia pomocy. Ważnej kolejnej nauki udziela mi Droga, dając sposobność, by wznieść się ponad swoje małe ludzkie „ja”… Tego uczymy się przez całe życie…
Łatwo jest pamiętać o tych, którzy są dla nas dobrzy. To takie naturalne. O wiele trudniej o tych, którzy „źle” nam czynią, którzy sprawiają przykrość… A przecież to właśnie o nich najbardziej powinniśmy pamiętać i ogarniać modlitwą…
„Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie …”

Sytuacja więc sama się rozwiązała. Nie było sensu wracać kilka kilometrów do centrum miasta, by iść wcześniej opracowaną trasą. Wobec takich okoliczności szybki przegląd mapy i obrałam drogę przez Brześć Kujawski. Zmierzam do Siniarzewa, tam jest parafia pod wezwaniem św. Jakuba, tam musi się udać znaleźć nocleg.

 
Dzień, rano jeszcze pochmurny, z każdą godziną stawał się coraz ładniejszy i słoneczny. Nareszcie, bo już zaczynało mi brakować słońca. W jego promieniach świat jest znacznie bardziej radosny :) I jak przyjemnie się idzie mając nad głową piękne niebieskie niebo.
Wędrówka mijała spokojnie, głównie przez małe wsie i poletka pól. Gdzieś w przydrożnym sadzie w końcu mogę rozłożyć karimatę na trawie, zdjąć buty i rozkoszować się zwykłym odpoczynkiem pielgrzyma. Jest bajecznie sielsko :)


W Siniarzewie zmierzam na plebanię. Hmm, miałam wrażenie, że za oknem ktoś przechodził, że ktoś jest w środku, ale nikt jednak nie otwiera. Trudno, siadam naprzeciwko na schodach kościoła i czekam. Jestem trochę zdeterminowana i nie ruszę się stąd, bo tu nigdzie indziej nie ma możliwości noclegu. Najpierw zacznę od plebanii, od rozmowy z księdzem, tak jak zawsze. A jeśli się nie uda, to być może zacznę chodzić od domu do domu i prosić o jakiś kąt, choć mam wrażenie, że na to jeszcze nie jestem gotowa… Ale to już niech Pan Bóg układa po swojemu… jeśli trzeba będzie tak chodzić to na pewno udzieli mi takiej łaski i odwagi.

W końcu ksiądz wychodzi. Tłumaczę, proszę… Patrzy niechętnie. Ale dlaczego nie zadzwoniłam wcześniej? Co mam mu powiedzieć? Że gdybym zadzwoniła to pewnie by się nie zgodził? Może się mylę, ale po wczorajszym dniu, mam dziwne myśli, że tak właśnie by było.
Mówię więc, to co też jest szczerą prawdą, że z reguły w czasie tej pielgrzymki staram się nie dzwonić, nie planować noclegów zbyt wcześnie, że staram się ufać iż będzie dobrze, choć czasami różnie to wychodzi.

A teraz stoję przed nim, zmęczony pielgrzym zdany na jego łaskę lub nie łaskę…
Tak sobie myślę, może też boi się opinii parafian? Tak jak ten ksiądz z dzisiejszej porannej rozmowy telefonicznej… A może to zadziałałoby w drugą stronę – może mógłby się bać opinii parafian, bo co by ludzie powiedzieli gdyby dowiedzieli się, że nie przyjął pielgrzyma jakubowego w parafii św. Jakuba? Ech, dewagacje, rozmyślania…
Ostatecznie ksiądz się zgadza, ale przyjmie mnie dopiero po Mszy Świętej. Może być, wspaniale, to już niedługo. I choć wolałabym się wcześniej umyć (jeszcze nie przywykłam do tego, by taka brudna i śmierdząca chodzić do Kościoła), to przecież nie ja tu dyktuję warunki. Pielgrzym… musi być mentalnie przygotowany na wszystko i każdy przejaw dobra przyjmować z wdzięcznością 😀

Po Mszy Świętej ksiądz zaprasza mnie na plebanię, udostępnia mały pokoik, pokazuje gdzie jest kuchnia, łazienka i bardzo szybko znika. Ma jakieś sprawy, wyjeżdża i wróci późnym wieczorem, ale mam się nie martwić, że jestem tu sama, po podwórku biega pies i będzie mnie tu pilnował :) 
I sprawa sama się wyjaśniła. Taki „psztyczek w nos”, ale jakże potrzebny, by zrozumieć, że niedobre wspomnienia z Włocławka trzeba zostawić za sobą, bo to było wczoraj. Trzeba ponownie (wciąż od nowa) wierzyć w dobroć ludzką.
Ksiądz musiał wyjechać i pewnie właśnie dlatego wahał się czy mnie przyjąć. Myślę, że bardzo trudno jest tak nagle zostawić obcego człowieka samego w domu, na plebanii… ileż tu zaufania potrzeba, tym bardziej jestem wdzięczna, że udzielił mi gościny. Cieszę się, że ostatecznie nie zamknął się na potrzebującego człowieka, że dobro w jego sercu zwyciężyło, że pomimo tego iż miał swoje plany, to i tak dał świadectwo miłosierdzia :)

11 komentarzy:

  1. Wiolu..ja myślę,że On specjalnie wymyślił ważny wyjazd aby nie było niepotrzebnych nieporozumień. Wiolu odnoszę wrażenie ,że Twoja pielgrzymka nie polega na kreowaniu przygody i komunii z Bogiem ale na ocenianiu wszystkiego i wszystkich i to bardzo często przybiera formę oceny przydatności ...zamiast cieszyć się z tego co masz to idziesz z oczekiwaniami a potem sprawdzasz czy się spełniają lub nie spełniają i oceniasz wszystkich pod kątem spełnienia ....Jak Bóg miałby kreować Twoją Drogę ,skoro Ty już sobie ją dokładnie wymyśliłaś i ułożyłaś i tylko żądasz od świata realizacji ....Twój pamiętnik przybiera formę rozliczania i stawiania Ciebie w samym centrum jako główną postać wszystkiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślę, że nie wymyślił tego wyjazdu. Może był rozdwojony pomiędzy chęcią pomocy a ważnymi sprawami, które miał. Gdyby chciał się wykręcić, to by odmówił, po prostu. A tymczasem przyjął pielgrzyma. I wielkie dzięki dla niego za to. "Anonimowy" (wybacz ten zwrot, ale nie podałeś imienia) czy byłbyś w stanie wpuścić i zostawić samego w swoim domu obcego człowieka?

      Przykro, że tak negatywnie odbierasz tego bloga. Ale masz do tego prawo, choć było zupełnie inaczej niż mi zarzucasz. To nie jest poetycko pisana książka, ale jak zauważasz "pamiętnik". Tak właśnie, bo to jest coś w rodzaju pamiętnika z Drogi, a jak wiadomo w pamiętnikach pisze się nie tylko o tym co się zdarzyło, ale też o myślach i odczuciach "na gorąco". Jeśli ktoś ma ochotę to będzie czytał, jeśli nie, to przecież nie musi...

      Kreować "przygody i komunii z Bogiem" tutaj nie zamierzam. Tego się nie stwarza, nie wymyśla, to się przeżywa. I choć oczywiście przedstawiam ogólny zarys w odniesieniu do danego dnia, to jednak blog nie jest miejscem na zapisywanie swoich modlitw i rozmów z Bogiem... i tych najgłębszych przeżyć tej relacji. Chyba tego nie oczekujesz?

      Więc spójrz proszę jeszcze raz życzliwszym okiem (o ile możesz) i skoro zarzucasz mi ocenianie, to sam tego nie czyń - nie oceniaj :)

      Usuń
    2. Wiolu...ale ja nie oceniam tylko pisze moje spostrzeżenia mając swoje zdanie i nie jest ono negatywne ale w miarę obiektywne ...Nie podchodzę emocjonalnie do tego jak Ty i się nie zrażam,piszę tylko prawdę jaka nasuwa mi się czytając to co piszesz a Ty najpierw oceniłaś wszystkich na szlaku a teraz oceniasz mnie bo Ciebie nie chwalę i dla tego nie jestem Ci przydatny...może przemyśl to choć troszkę zanim zareagujesz ostro i emocjonalnie...?

      Usuń
    3. Jeśli chodzi o zostawienie kogoś samego w moim domu to wiele razy to przeżywałem (nawet z okradzeniem mnie) ale nie o to chodzi...Uważam,że ksiądz został przyparty do muru i ...podjął decyzję ufając ,że Jezus by tak postąpił ale mogę się mylić ...Wiolu ,proszę Cię naucz się rozmawiać i szanować inne zdanie bo inaczej nie poznasz siebie. Przyjmując tylko przychylne opinie i pochlebstwa a odrzucając i atakując te obiektywne,inne i negatywne krzywisz swoje widzenie na jedną stronę i schodzisz z "drogi"-takie jest moje zdanie

      Usuń
    4. Jeśli chodzi o "Anonimowy" to jest to wynik kompletnej nieznajomości obsługiwania forum
      Krzysztof

      Usuń
    5. WIoletko-jeśli uraziłem Ciebie to przepraszam ale napisałem szczere odczucie po przeczytaniu tego co napisałaś i nie pisałem,że nie lubię czytać tego co piszesz bo chętnie to czytam ale Twoja ostra reakcja potwierdza to co napisałem.Ja nie oceniam ani wartości ani stylu pisania ale napisałem moje odczucia co do filozofii pielgrzymowania .Nie chodziło mi o przelewanie rozmów z Bogiem na forum ale o pozwolenie Bogu kierować,prowadzić i kreować dni pielgrzymowania bo w sumie o to chodzi podczas drogi,w moich wspomnieniach użyłem sformułowania -żeby dryfować jak okręt po bezdrożach Camino -bez ambicji,celu,oczekiwań,założeń,dumy...aby smakować każda chwilę daną nam przez Boga,aby nie uronić ją gniewem,frustracją,rozczarowaniem,załamaniem.
      Krzysztof

      Usuń
    6. Krzysztofie, przede wszystkim dzięki, że się przedstawiłeś. To miło móc zwrócić się do kogoś imiennie a nie bezosobowo czy słowem "anonimowy" (i niekoniecznie jest to związane z nieznajomością forum).
      Nie bardzo wiem, gdzie w mojej poprzedniej odpowiedzi widzisz ostrą reakcję, bo na pewno nie miałam takiego zamiaru.
      Cóż Ci mogę odpowiedzieć na wszystkie powyższe wpisy? Chyba tylko tyle, że przecież mamy prawo być różni, mamy prawo inaczej odbierać, spostrzegać, myśleć. Na tej różnorodności ludzi też polega piękno świata :)
      Napisałeś, że Ty "nie oceniasz tylko piszesz swoje spostrzeżenia mając swoje zdanie". I bardzo dobrze. Tak samo przyjmij moje teksty, dokładnie według swojej miary - że ja też tylko piszę swoje spostrzeżenia z Drogi mając swoje zdanie o tych różnych sytuacjach. Ty możesz mieć inne, a ktoś jeszcze inne...
      Ani Twoja, ani moja "prawda" nie jest jedyną słuszną, bo tylko Bóg zna serce człowieka...
      I zamiast wciąż kręcić się wokół tego, co nam się nie podoba w naszych wzajemnych wypowiedziach, skoncentrujmy się na tym całym dobru, którego dane było mi doświadczyć w czasie Drogi, którym obdarzali mnie ludzie nie dlatego że to ja-Wiola, ale dlatego że przychodził do nich pielgrzym. To dla pielgrzyma otwierali swoje serca. I to jest cudowne :)
      Serdeczne pozdrowienia Krzysztofie :)

      Usuń
    7. Wiolu...słonko-nie zrozumiałaś mnie ale jestem pewien ,że jesteś na dobrej drodze.Jesteś bardzo inteligentną osobą i masz waleczne serce dla tego zawsze walczysz aby mieć rację ale niedługo Bóg poprzez Ducha Św wleje w Ciebie mądrość abyś używała swój intelekt i waleczne serce dla jedności i Miłości .Twój wielki intelekt i waleczne serce objawia się tym ,że wszystkim chcesz stawiać oceny i na forum deklarujesz ,że jesteś silna i zawsze ogłaszasz wszystkim (nawet tym wielkim i silnym) niewygodną prawdę ale gdy Tobie przedstawić takową niewygodną dla Twoich przekonań prawdę czyli właśnie oskarżanie i ocenianie innych ...wtedy wijesz się jak piskosz i rzucasz wszystkim we wszystkich aby mieć rację i usprawiedliwić ,że Ciebie to nie dotyczy-piszę to z czystego serca aby -nie deprecjonować Ciebie i Twoich wartości ale abyś zwróciła czym różnicę między inteligencją pochodzącą z tego świata a mądrością pochodzącą od Boga.Ja uważam,ze każdy z tych ,którzy nie udzielili Ci noclegu miał swoje racje i powody i usprawiedliwienia ...lepsze lub gorsze ale Ty ich nie rozumiesz i nie chcesz rozumieć bo Twoim nadrzędnym interesem było załatwienie swojej potrzeby ,którą uważałaś ,że wszyscy powinni rozumieć widzieć i wiedzieć i niej i załatwić bo Ty ją masz ale mniemam a nawet jestem pewien,że gdybyś Ty była postawiona w tej samej sytuacji ,to zmieniłabyś pogląd i usprawiedliwiła się jednym z tych usprawiedliwień jakie mieli CI co nie udzielili CI noclegu i to normalne jest gdy ktoś ma dużo inteligencji i religii w sobie ale jeszcze niema mądrości i Wiary od Boga co czuć w kreowaniu sowich przygód a nie zdawanie się na Boga .To właśnie różnica jest między zakochaniem się w życiu i religii a Miłością do Boga wtedy ocenia się wg faktów a nie intencji i rzuca założeniami i obowiązkami ...zamiast spróbować zrozumieć...myślę jednak ,że Camino zasiało w Tobie ziarno krzewu,który korzeniami odszczepi lub już odszczepił Ciebie od świata i myślę,że powoli wiesz i rozumiesz o czym piszę...nawet to ,ze nie jestem obeznany w forach (jak ludzie ,nawet zakonni w przyjmowaniu pielgrzymów) i nie wiem jak się pisze i jak podpisuje i ciężko mi nawet przebrnąć przez te ...uważam durne obrazki z samochodami...cieplutko pozdrawiam i niech CIę Bóg na tej drodze Błogosławi i prowadzi i Pokojem napełni obojętnie jak i gdzie ją obierasz
      Krzysztof

      Usuń
  2. Przecież Wiola pisze to co czuje, jeśli poszukiwanie noclegów niosło za sobą tego typu problemy i emocje ... to znaczy, że tak, w jej ocenie, było. Świetnie to rozumiem.
    Pani Wiolu, proszę się nie zrażać i pisać, czekam na każdy kolejny dzień Drogi, nisko się kłaniam!
    Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Alicjo -też jestem "starym "pielgrzymem i znam dokładnie to uczucie poszukiwania dachu nad głową ale mam swoje zdanie na ten temat i uważam ,ze złym jest jak pielgrzymka ogranicza się do tego obowiązku a poza tym nie odniosłem się do wagi problemów ale sposobu ich ujęcia i rozwiązywania i nie ma ono na celu ani zrażanie ani podważanie czegokolwiek
      Krzysztof

      Usuń
    2. Pani Alicjo, dziękuję za dobre słowo :) Oczywiście, że będę pisać dalej. Staram się przedstawiać sprawy tak jak wyglądały wtedy, przeżywane "na gorąco" w czasie wędrówki. Oczywiście, teraz siedząc w fotelu, wiele aspektów można odbierać inaczej. Ja też teraz niektóre sprawy widzę inaczej, ale to nie jest blog "co myślę teraz", ale o tym co było wtedy w czasie Drogi.
      Dlatego też nie zrażam się, że pojawiają się różne komentarze. Każdy ma prawo odbierać po swojemu.
      Pozdrawiam Panią serdecznie :)

      Usuń