Wyruszam nieco przed świtem... tzn.
wydawało mi się, że to jest przed świtem... a słońca jak nie ma, tak nie ma.
Coś dzisiaj strasznie ociąga się z wychyleniem głowy na świat :) W końcu
powoli, powoli, niebo zmienia kolor...
„Zabierz mnie, pójdziemy razem
pochodzimy sobie po górach,
hej, lepiej czuć kamienie…”
Fioretti „Zabierz mnie”
Zanurzam się coraz bardziej w głęboką
dolinę, a góry wokół powoli budzą się ze snu. Jest tak majestatycznie, cicho,
pięknie. Szkoda że mój mały aparacik nie potrafi uwiecznić na zdjęciu uroku
tych chwil...
Przez moment razem ze mną wędrują kuropatwy, wcale się nie boją, lecz
na swoich krótkich nóżkach drepczą radośnie i prawie „plączą” się pod nogami
wędrowca ;)
W końcu pojawia się Molinaseca, to znak,
że schodzenie w dół dobiega końca. To idealny moment na chwilę odpoczynku po wyczerpującym początku dzisiejszego dnia.
Na chwilę zrobi się w miarę płasko, odetchnę
nieco, by bodajże za dwa dni znów zmierzyć się z górami.
![]() |
Molinaseca |
Po wczorajszym maratonie i w ogóle
ostatnich dość długich dniach, nogi nieco się buntują. A może to też jakiś
efekt psychologiczny, bo kiedy wiem, że ma być lżej i krócej, to ciało bardzo
szybko przypomina o wszystkich swoich bolączkach.
W Ponferradzie robię sobie małą przerwę na
pyszną cafe con leche i przy okazji przez kilkanaście minut oglądam igrzyska
olimpijskie. O rety, ależ ostatnio jestem „wycofana”, nie wiem co i gdzie się
dzieje, nie tylko w sporcie, ale i na świecie, przecież od kilku miesięcy nie
oglądałam tv, nie słuchałam radia, a internet służy mi głównie do... facebooka.
No cóż, pielgrzym w jakiś sposób żyje „poza światem”. I bardzo dobrze 😊
![]() |
Ponferrada - Zamek Templariuszy |
Potem jeszcze chwila zadumy w Bazylice de
Nuestra Senora de la Encina, chwila na podziwianie
Zamku Templariuszy i wyruszam dalej.
Po jakimś czasie mijam kaplicę z pięknym malowidłem Santa Maria
de Compostilla, dawne schronisko dla pielgrzymów, to znak że właśnie opuszczam
Ponferradę i powoli zmierzam do Camponaraya :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz