Dzień 136 : El Acebo → Camponaraya (26 km)

Dziś mam w planach krótszy etap, co wcale nie oznacza że będzie łatwo. Wiem, że z Acebo do Molinaseca czeka mnie miejscami strome zejście, już to kiedyś przerabiałam ;)
Wyruszam nieco przed świtem... tzn. wydawało mi się, że to jest przed świtem... a słońca jak nie ma, tak nie ma. Coś dzisiaj strasznie ociąga się z wychyleniem głowy na świat :) W końcu powoli, powoli, niebo zmienia kolor... 


                                „Zabierz mnie, pójdziemy razem
                                pochodzimy sobie po górach,
                                hej, lepiej czuć kamienie…”
                                        Fioretti „Zabierz mnie”

Zanurzam się coraz bardziej w głęboką dolinę, a góry wokół powoli budzą się ze snu. Jest tak majestatycznie, cicho, pięknie. Szkoda że mój mały aparacik nie potrafi uwiecznić na zdjęciu uroku tych chwil... 
Przez moment razem ze mną wędrują kuropatwy, wcale się nie boją, lecz na swoich krótkich nóżkach drepczą radośnie i prawie „plączą” się pod nogami wędrowca ;)


W końcu pojawia się Molinaseca, to znak, że schodzenie w dół dobiega końca. To idealny moment na chwilę odpoczynku po wyczerpującym początku dzisiejszego dnia.
 
Na chwilę zrobi się w miarę płasko, odetchnę nieco, by bodajże za dwa dni znów zmierzyć się z górami.

Molinaseca
Po wczorajszym maratonie i w ogóle ostatnich dość długich dniach, nogi nieco się buntują. A może to też jakiś efekt psychologiczny, bo kiedy wiem, że ma być lżej i krócej, to ciało bardzo szybko przypomina o wszystkich swoich bolączkach.

W Ponferradzie robię sobie małą przerwę na pyszną cafe con leche i przy okazji przez kilkanaście minut oglądam igrzyska olimpijskie. O rety, ależ ostatnio jestem „wycofana”, nie wiem co i gdzie się dzieje, nie tylko w sporcie, ale i na świecie, przecież od kilku miesięcy nie oglądałam tv, nie słuchałam radia, a internet służy mi głównie do... facebooka. No cóż, pielgrzym w jakiś sposób żyje „poza światem”. I bardzo dobrze 😊

Ponferrada - Zamek Templariuszy
Potem jeszcze chwila zadumy w Bazylice de Nuestra Senora de la Encina, chwila na podziwianie Zamku Templariuszy i wyruszam dalej. 



Po jakimś czasie mijam kaplicę z pięknym malowidłem Santa Maria de Compostilla, dawne schronisko dla pielgrzymów, to znak że właśnie opuszczam Ponferradę i powoli zmierzam do Camponaraya :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz