Dzień 68 : Blénod-lès-Pont-à-Mousson → Villey-Saint-Étienne (21 km)

Po pysznym śniadaniu i serdecznym pożegnaniu wyruszamy w dalszą drogę zaopatrzone w kanapki na dzisiejszy dzień.
Niesamowita jest ta pani Olga :) 


Dzień mija nam pod znakiem pięknej przyrody... Czerwone maki i chabry pstrzące się we wzrastającym zbożu, góry i pagórki o różnych odcieniach zieleni. Jest tak pięknie…


„Chwalę Cię, Panie, całym sercem,
Opowiadam wszystkie cudowne Twe dzieła” (Ps 9,2)


W takich okolicznościach przyrody serca rozpływają się w zachwycie. Można by tu stać godzinami i patrzeć, patrzeć, patrzeć…


Szlak Jakubowy, tak jak i inne wędrowne szlaki, na razie jest bardzo dobrze oznakowany.
Później przechodzimy obok połaci pól pełnych fioletowych kwiatów... Niebiańska kraina, jest mega pięknie :)


Rozmawiamy o naszych różnych pielgrzymich sprawach… Takie rozmowy są potrzebne i stwarzają możliwość, by jednak pomimo wszystko dalej iść razem, by nadal starać się jak najlepiej potrafimy…
Ogromny wpływ na to, że jednak idziemy wciąż razem, ma też wspólna modlitwa, która towarzyszy nam codziennie od naszego spotkania w Zgorzelcu. To ona uzdalnia nas do wzajemnego przebaczania różnych naszych niedociągnięć i do trwania razem na tej pięknej, ale i niełatwej wspólnej pielgrzymiej Drodze…


Potem zanurzamy się w las…


… a jeszcze później spotykamy piękną łabędziową rodzinkę ;)


Gdy dotarłyśmy do Villey-Saint-Étienne pierwsze kroki skierowałyśmy oczywiście do Kościoła. Jest zamknięty na cztery spusty... Zastanawiamy się, czy nie iść dalej kilka kolejnych kilometrów do nieco większej miejscowości... 
Ale postanawiamy zajrzeć i zapytać jeszcze w „mairie” – to coś jakby urząd miasta, albo raczej wsi. Tam spotykamy wspaniałych ludzi, jak się okazuje małżeństwo. Oczywiście stemplują nam credencjale, rozmawiamy, częstują nas zimnym owocowym sokiem, co jest dla nas mega fantastyczne po dzisiejszym upalnym dniu...
Jaka życzliwość, jaka otwartość serc... i zachowanie jakże odbiegające od naszego wyobrażenia (i polskiego doświadczenia) spotkań z urzędnikami ;) 

Pan urzędnik zadzwonił do pewnej pani z tej miejscowości, przedstawił nas i okazało się, że owa pani przyjmie nas ok. godz. 18 jak wróci z pracy. Niesamowite :) A do tego czasu mogłyśmy poczekać i odpocząć w przyjemnym ogrodzie urzędu.

Jak to się pięknie wszystko układa, jak wiele życzliwości doświadczamy od obcych przecież ludzi. To nigdy nie przestanie nas zadziwiać.

O ustalonej godzinie zmierzamy pod wskazany adres. Pani Anna ugościła nas bardzo serdecznie... pokój, łóżko, pyszna wspólna kolacja, rozmowy... Ma dorosłe już dzieci, a dom przecież jest duży i chętnie dzieli się nim z pielgrzymami. I widać jak cieszy się z pielgrzymów, pokazuje wpisy od naszych poprzedników, opowiada... Niesamowita kobieta :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz