Dzień 23 : Głogów - Jakubów (12 km)

Czekaliśmy na ten dzień. Przed nami był bardzo krótki etap, jedynie ok. 10 km. Tak to sobie ustaliliśmy, że rano śpimy dłużej, idziemy ten niewielki odcinek, a popołudnie przeznaczamy na odpoczynek u św. Jakuba.
Międzyczasie jednak trochę pobłądziliśmy i nadłożyliśmy nieco drogi.
Dzień jest pochmurny i wietrzny, więc znów wyciągamy rękawiczki, polary i czapki.


Sanktuarium św. Jakuba Starszego Apostoła – brzmi po prostu pięknie. Miejsce, gdzie od wieków trwa kult św. Jakuba Apostoła… Sanktuarium rzeczywiście jest piękne. I… na tym się chyba kończy.
Szczerze mówiąc Jakubów nas rozczarował. Miejsce to, tak bardzo związane z Apostołem, kojarzy się również z pielgrzymami, z propagowaniem dróg św. Jakuba i wędrowania jego szlakami. A jednak, jakże bardzo rozmija się to z rzeczywistością, jaką zastaje pielgrzym chcący tu przenocować.

Cóż z tego, że są pomieszczenia dla pielgrzymów, że są nawet łóżka i walają się tam jakieś kołdry, skoro generalnie jest to po prostu graciarnia w najpełniejszym wydaniu. Przykro to mówić, ale tak rzeczywiście jest. Do tego niemalże całkowicie zapchane prysznice, więc jakiekolwiek umycie się graniczy z cudem. Wszędzie brud i syf. Gdyby było czym posprzątać, to pewnie zakasalibyśmy rękawy…
Niestety, po tym miejscu oczekiwaliśmy chyba zbyt dużo. Złudnie jakoś wyobrażaliśmy sobie, że jest tu coś na podobieństwo albergue. Zupełnie nie wiem, dlaczego mieliśmy takie wyobrażenia i dlaczego to sobie właśnie ubzduraliśmy. Człowiek chyba czasem jest podatny na własne wyimaginowane sugestie.
Ale to nic, to dla nas też ważna, kolejna lekcja – nie oczekiwać nigdy niczego (choćby wydawało się to najbardziej logiczne). A jeśli już chcemy mieć długie popołudnie na wypoczynek, to lepiej wcześniej dopytać i zatroszczyć się o odpowiednie miejsce.

Czy tutaj można wypocząć? Raczej wątpliwie. Nogi może i odpoczywają, bo po prostu nie idą dalej. Jednak o prawdziwym wypoczynku nie mogło być mowy, nie tylko przez wzgląd na warunki sanitarne, ale też z powodu ogromnego zimna, bo pomieszczenia te są nieogrzewane. I nic nie pomagał tu mały elektryczny piecyk, a drugiego nie można było włączyć, bo wywalało korki.

Z jednej strony cieszymy się, że mamy dach nad głową. Z drugiej strony trochę nam jednak szkoda, że właśnie to popołudnie spędzamy w takich warunkach, bo taki krótki etap rzadko się zdarza i skoro już mamy tyle wolnego czasu, to lepiej byłoby rzeczywiście prawdziwie odpoczywać i nabierać sił. A tymczasem trzęsiemy się z zimna…
Czas przeznaczyliśmy na rozplanowanie dalszej trasy i zapewnienie kilku następnych noclegów.



Wieczorem ksiądz wikariusz otworzył nam kościół, poopowiadał co nie co. Kościół jest niewielki ale piękny, zbudowany z kamienia, a dużo później dobudowano również wieżę.
I ten piękny krzyż św. Jakuba na Tabernakulum, a wieczna lampka w kształcie jakubowej muszli. Nie ma co ukrywać, miłośników camino cieszą widoczne wokół akcenty jakubowe :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz