Czekaliśmy na ten dzień. Przed nami był
bardzo krótki etap, jedynie ok. 10 km. Tak to sobie ustaliliśmy, że rano śpimy
dłużej, idziemy ten niewielki odcinek, a popołudnie przeznaczamy na odpoczynek
u św. Jakuba.
Międzyczasie jednak trochę pobłądziliśmy
i nadłożyliśmy nieco drogi.
Sanktuarium św. Jakuba Starszego
Apostoła – brzmi po prostu pięknie. Miejsce, gdzie od wieków trwa kult św.
Jakuba Apostoła… Sanktuarium rzeczywiście jest piękne. I… na tym się chyba
kończy.
Szczerze mówiąc Jakubów nas rozczarował.
Miejsce to, tak bardzo związane z Apostołem, kojarzy się również z pielgrzymami,
z propagowaniem dróg św. Jakuba i wędrowania jego szlakami. A jednak, jakże
bardzo rozmija się to z rzeczywistością, jaką zastaje pielgrzym chcący tu
przenocować.
Cóż z tego, że są pomieszczenia dla
pielgrzymów, że są nawet łóżka i walają się tam jakieś kołdry, skoro generalnie
jest to po prostu graciarnia w najpełniejszym wydaniu. Przykro to mówić, ale
tak rzeczywiście jest. Do tego niemalże całkowicie zapchane prysznice, więc
jakiekolwiek umycie się graniczy z cudem. Wszędzie brud i syf. Gdyby było czym
posprzątać, to pewnie zakasalibyśmy rękawy…
Niestety, po tym miejscu oczekiwaliśmy
chyba zbyt dużo. Złudnie jakoś wyobrażaliśmy sobie, że jest tu coś na
podobieństwo albergue. Zupełnie nie wiem, dlaczego mieliśmy takie wyobrażenia i dlaczego to sobie właśnie ubzduraliśmy. Człowiek chyba czasem jest podatny na własne wyimaginowane sugestie.
Ale to nic, to dla nas też ważna,
kolejna lekcja – nie oczekiwać nigdy niczego (choćby wydawało się to
najbardziej logiczne). A jeśli już chcemy mieć długie popołudnie na wypoczynek,
to lepiej wcześniej dopytać i zatroszczyć się o odpowiednie miejsce.
Czy tutaj można wypocząć? Raczej
wątpliwie. Nogi może i odpoczywają, bo po prostu nie idą dalej. Jednak o
prawdziwym wypoczynku nie mogło być mowy, nie tylko przez wzgląd na warunki
sanitarne, ale też z powodu ogromnego zimna, bo pomieszczenia te są
nieogrzewane. I nic nie pomagał tu mały elektryczny piecyk, a drugiego nie można
było włączyć, bo wywalało korki.
Z jednej strony cieszymy się, że mamy
dach nad głową. Z drugiej strony trochę nam jednak szkoda, że właśnie to
popołudnie spędzamy w takich warunkach, bo taki krótki etap rzadko się zdarza i
skoro już mamy tyle wolnego czasu, to lepiej byłoby rzeczywiście prawdziwie
odpoczywać i nabierać sił. A tymczasem trzęsiemy się z zimna…
Wieczorem ksiądz wikariusz otworzył nam
kościół, poopowiadał co nie co. Kościół jest niewielki ale piękny, zbudowany z
kamienia, a dużo później dobudowano również wieżę.
I ten piękny krzyż św. Jakuba na
Tabernakulum, a wieczna lampka w kształcie jakubowej muszli. Nie ma co ukrywać,
miłośników camino cieszą widoczne wokół akcenty jakubowe :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz