O
świcie leje... Leżę w łóżku i nasłuchuję tych charakterystycznych odgłosów, które nijak nie zachęcają mnie do wyściubienia głowy za próg domu. Droga jednak sama się nie przejdzie, zbieram się więc niespiesznie, a gdy wychodzę na
szczęście już nie pada.
Mijam Jezioro Dejguny i zanurzam się w las. W pewnym momencie słyszę jakieś głosy, po chwili za drzewami zauważam namiot. To pielgrzymi Czesi biwakowali tutaj...
W ciągu dnia deszcz dopada mnie tylko na chwilę. I dobrze, bo i bez tego ciężko mi się idzie ze "świeżymi" wciąż bąblami.
Przede mną Wilczy Szaniec, była wojenna kwatera Hitlera. Zwiedzać nie zamierzam, dziś nie mam na to sił, ale przynajmniej w hotelu napiję się kawy...
Złudne moje marzenia o kawie, hotel jest w obrębie obiektu do zwiedzania, a więc i tak musiałabym kupić bilet. Nie opłaca mi się taka kawa, a obolałe nogi, nie pozwalają na zwiedzanie. Odpoczywam na przystanku i ruszam w stronę Kętrzyna...
Tu oczywiście chwila modlitwy w Bazylice... ale też przemiłe spotkanie z p. Józefem, opiekunem szlaku, który wystawia mi tzw. "warmiankę". Cel jutrzejszy - św. Lipka :)
Mijam Jezioro Dejguny i zanurzam się w las. W pewnym momencie słyszę jakieś głosy, po chwili za drzewami zauważam namiot. To pielgrzymi Czesi biwakowali tutaj...
W ciągu dnia deszcz dopada mnie tylko na chwilę. I dobrze, bo i bez tego ciężko mi się idzie ze "świeżymi" wciąż bąblami.
Przede mną Wilczy Szaniec, była wojenna kwatera Hitlera. Zwiedzać nie zamierzam, dziś nie mam na to sił, ale przynajmniej w hotelu napiję się kawy...
Złudne moje marzenia o kawie, hotel jest w obrębie obiektu do zwiedzania, a więc i tak musiałabym kupić bilet. Nie opłaca mi się taka kawa, a obolałe nogi, nie pozwalają na zwiedzanie. Odpoczywam na przystanku i ruszam w stronę Kętrzyna...
Tu oczywiście chwila modlitwy w Bazylice... ale też przemiłe spotkanie z p. Józefem, opiekunem szlaku, który wystawia mi tzw. "warmiankę". Cel jutrzejszy - św. Lipka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz