Dzień 43 : Stedten - Erfurt (23,5 km)

Przez całą noc mocno wiało. Huczało za oknami, ale kościelna wieża i włączony grzejnik elektryczny dawały nam poczucie bezpieczeństwa. Rano trzeba było jednak wyjść... i zmierzyć się z zimnym wiatrem. Ciemne chmury wokół nie napawały nas optymizmem, lada moment spodziewaliśmy się jeśli nie burzy, to przynajmniej deszczu. Zawzięcie szliśmy do przodu, a deszczu wciąż nie było :) Cieszył nas każdy kolejny kilometr w suchym ubraniu.


Zimny wiatr przeszywał nas dogłębnie, ale też stopniowo rozwiewał chmury nad nami. Wyciągamy rękawiczki i czapki, kto by pomyślał, że ledwie kilka dni temu gotowaliśmy się w upalnych promieniach słońca...
No cóż, w końcu dziś jest niedziela Zesłania Ducha Świętego, więc nie ma się co dziwić, że porządnie wieje ;)

Jedną z myśli przewodnich pielgrzymki Jarka są słowa, jakie Jezus powiedział do Nikodema: „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża.” (J 3,8)
Wiatr, Duch Boży… Dziś, w niedzielę Zesłania Ducha Świętego, dodatkowo jeszcze wobec okoliczności pogodowych, te słowa nabierają szczególnego znaczenia… Dobry temat do rozmyślań i odwrócenia uwagi od przeszywających, zimnych podmuchów wiatru.


W Ollendorf zauważamy małe maskotki zawieszone wzdłuż długiego ogrodzenia. Widać, że trwa tu moda na szydełkowanie. Fajnie to wyglądało. A i dzieci pewnie są dumne, że wszyscy mogą oglądać ich rękodzieło :) Tak sobie wiszą te pacynki na płocie, ładne i nie zniszczone, nikomu nie przeszkadzają – kolejne pozytywne zaskoczenie w Niemczech.


Wędrujemy dalej… kolejne pola, kolejne wioski i tylko ten zimny wiatr wciąż tak samo niezmienny ;) I jak szybko rozwiał ciemne chmury nad nami, tak równie szybko napędził kolejne.
Mocno zaczęło padać, gdy akurat odpoczywaliśmy gdzieś na przystanku. Znów więc mieliśmy farta, a przeczekanie deszczu stało się okazją do dłuższego odpoczynku.

Ostatni odcinek był bardzo trudny dla Jarka, bo bardzo zaczęła boleć go stopa, a ból nasilał się z każdym krokiem. Jakoś jednak dowlókł się do Erfurtu. 
Dzisiejszy etap nie był długi, więc dotarliśmy tu w miarę wcześnie. Zależało nam na tym, by dziś zakończyć dzień się w mieście, bo przecież jest niedziela.
Zatrzymujemy się w schronisku ewangelickim w bursie młodzieżowej św. Jerzego. Najpierw trzeba załatwić wszystkie formalności w pobliskim pensjonacie. Wypełniamy jakieś kwestionariusze, pobieramy pościel, otrzymujemy klucze i zmierzamy do naszego dzisiejszego domu.

Nareszcie jest gorący prysznic, po ostatnich dniach „chlapania się” w misce ciało wołało już o ożywczy strumień ciepłej wody. Później, po popołudniowym odpoczynku, mogliśmy uczestniczyć w wieczornej Mszy Świętej w katedrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz