Dzień 146 : Santiago de Compostela

Rano zmierzam na przystanek. A tak, wczoraj doszłam pieszo do Santiago, to dziś dla odmiany pojadę autobusem. Ale jakie to dziwne uczucie i jakoś tak mi „nieswojo”, po tylu miesiącach wędrowania, wsiadać do autobusu…
Jestem w katedrze dosyć wcześnie... Jak dobrze, jest prawie pusto, niewielu ludzi... mogę spokojnie ponownie uściskać figurę św. Jakuba, uklęknąć w skupieniu przed sarkofagiem z jego szczątkami, a potem trwać w ciszy ogromnej katedry...



To jest mój dzień, mój poranek ze św. Jakubem i właściwy czas na rozmowę... Jemu, a przez jego orędownictwo Bogu Najwyższemu powierzam wszystkie sprawy i intencje z którymi wędrowałam... powierzam również wszystkie te intencje, które zostały mi powierzone i przekazane na czas tej pielgrzymki...

Pielgrzymie serce zanurza się w dziękczynieniu i radosnym uwielbieniu Boga, w niemym Te Deum.
Ciebie Boga wychwalamy…, nie tylko za osiągnięcie Celu i szczęśliwe dotarcie do Santiago, ale za wszystko co mi w trakcie tej Drogi uczyniłeś, czego pozwoliłeś doświadczyć, co odkryć i zrozumieć… Wychwalam Cię za każdą chwilę tego Camino, za każde spotkanie, człowieka i każdą chwilę samotności, za każdy krok i każdy zachwyt nad pięknem świata, za każdą radość i każdą chwilę trudu… za wszystko co pozwoliłeś mi przeżyć… za to, że powołałeś mnie na tę Drogę i za bezustanną opiekę Twojej Boskiej Opatrzności… Choć ludzkie słowa są zbyt małe, ludzkie, niewystarczające… Ciebie Boga wychwalamy…

„Jak Ci dziękować, żeś mi dał tak wiele…”

Mój poranek ze św. Jakubem... taki spokojny, taki radosny, taki piękny...

Potem jeszcze chwila czasu na kawę i małe śniadanko. W barze spotykam Patrycję i Dawida i później razem idziemy na Mszę Świętą. Tym razem nie na główną Mszę dla pielgrzymów, ale na polską w jednej z bocznych kaplic katedry.
Mszę odprawia ojciec Roman z Monte de Gozo, śpiew prowadzą wolontariusze tam posługujący. Boże... tyle miesięcy bez polskiej Mszy... i nareszcie tutaj, na zakończenie mojej pielgrzymki... To jest niesamowite, cudowne wręcz dla mnie i wzruszenie niejednokrotnie ściska mi gardło...
Dzisiaj jest przecież 26 sierpnia, święto Matki Bożej Częstochowskiej... choć w Hiszpanii nie obchodzone, to dla nas Polaków ważny dzień... u nas jest maryjnie... Jak się cieszę, że jestem właśnie na tej Mszy Świętej. Z Maryją rozpoczynałam swoją pielgrzymkę w naszym mińskim sanktuarium pod Jej wezwaniem i z Maryją tę pielgrzymkę kończę. Wiem, że również dzięki Jej wstawiennictwu i opiece to wszystko się udało :)

Po Mszy Świętej jeszcze czas by posnuć się po uliczkach Santiago... a potem wracam na Monte de Gozo, odpoczywam, przepakowuję plecak i robię w nim porządki... Jutro raniutko zmierzam z powrotem do Santiago, bo o 7 rano mam autobus do Madrytu. Potem nocka na lotnisku i w niedzielę rano samolot do Polski.

Wracać do domu po prawie pięciu miesiącach wędrówki… jakie to wspaniałe 😀

1 komentarz:

  1. Gratuluję przejścia szlaku i pokonania tylu kilometrów. Miałem okazję przejść odcinek z Saint Jean Pied de Port do Santiago de Compostela i dalej przez Muxie do Finistery. Było to niezapomniane przeżycie. Pozdrawiam Grzegorz

    OdpowiedzUsuń