Dzień 25 : Chocianów - Osła (21 km)

Rano niespiesznie spożywamy śniadanie z naszymi gospodarzami. Oni cieszą się nami, my cieszymy się nimi, w jakiś piękny sposób jesteśmy wszyscy nawzajem sobie potrzebni i ubogacamy się wzajemnie... Tak nam tu dobrze, że nie chce się wychodzić, ale przecież iść trzeba... Droga wzywa :)
Dagmara zaopatrzyła nas w prowiant na co najmniej dwa dni, oj ciężko będzie na plecach ;) Ale życzliwość i Miłość z jaką wyprawia nas w Drogę, będzie nas uskrzydlać :)
Serdeczne pożegnanie z naszymi dobrodziejami i wyruszamy.

Dziś sporo idziemy lasem, pogoda wciąż kiepska bo zimno i wietrznie...
Kolejny dzień nie mam weny do robienia zdjęć, a przecież tak to uwielbiam. Aura też nie sprzyja fotografowaniu… więc aparat ląduje gdzieś w przepaściach mojego plecaka. Przynajmniej nie zamoknie :)

Cały dzień jestem pod wrażeniem ostatnich wydarzeń, dobroci Dagmary i Feliksa, ale również ogromnej otwartości ich dzieci, które bez żadnego „ale” odstąpiły nam swoje pokoje…
Wciąż trwam jeszcze w atmosferze wczorajszego „cudu”, rozmyślam nad tym wszystkim i nadziwić się nie mogę... Jest to moja siła napędowa na dziś!

Kiedy wszystko wokół jest szare i bure, a myśli nieciekawe cisną się do głowy… to właśnie wspomnienie wczorajszego popołudnia prowadzi mnie dalej… Czy wczorajsza niespodzianka zmieni cokolwiek w „systemie” naszego pielgrzymowania? Czy mój towarzysz wyciągnie z tego jakieś wnioski i otworzy się na Nieznane?
Co zrobić by ta wędrówka nie była tylko drogą Jarka i drogą Wioli (a niebawem również Agnieszki), ale by w jakiś sposób stała się „naszą drogą”, bo wspólnie razem zmierzamy przecież do tego samego Celu. Czy to w ogóle jest możliwe wobec różnych ostatnich postaw?

Ja też potrzebuję więcej pokory… zdecydowanie… by umieć przyjąć to wszystko co mnie w jakiś sposób denerwuje i by nie przejmować się tym.
Pewnych spraw nie da się zmienić (przynajmniej na razie), kto wie, czy w ogóle kiedykolwiek się zmienią. Jeśli nie uodpornię się na to, jeśli tego w jakiś sposób nie przyjmę, to będę tracić wiele, przede wszystkim duchowo.
Być ponad to…
Iść dalej, wciąż przed siebie i kochać ludzi. Wszystkich. I tych, którzy nam pomagają, i  jeszcze bardziej tych, którzy nam odmawiają, i tych których mamy obok siebie. Jak łatwo to powiedzieć… i jak trudno czasem czynić…

Zatrzymujemy się w miejscowości Osła w Domu Chleba, gdzie już kilka dni temu Jarek zarezerwował nam miejsce. I choć nie ma ks. Marka opiekującego się tym domem, to serdecznie nas wita i przyjmuje jego mama. Kolejna bardzo pozytywna osoba na jakubowym szlaku, pełna ciepła i życzliwości.

Jest też przede wszystkim główny Gospodarz tego miejsca... Na piętrze jest kaplica, Tabernakulum... Jezus czeka na swoich pielgrzymów, wystarczy kilka kroków po schodach, już bliżej mieć nie można…

Dałeś mi Panie
Siebie, wolność, miłość
Cóż pragniesz w zamian
Cóż Ci mogę dać

Niezdarne dłonie
Siebie, czyli nicość
Słowa ulotne jak poranna mgła

I prosisz, bym dzieliła się miłością
Z wszystkim co obok
Z wszystkim co mi dałeś

Każdą nadzieję, troskę i niepewność
Bym podzieliła z kimś,
Kogo mi przysłałeś

I dziś, właśnie dziś
Spotykam Cię na drodze
I dziś, właśnie dziś
Wypełnić chcę Twą wolę
I dziś, właśnie dziś
Panie... (…)

Agata Budzyńska „Dałeś mi Panie”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz