Dzień 26 : Osła - Bolesławiec (22,5 km)

Mama ks. Marka serdecznie nas rano żegna, błogosławi na dalszą drogę i wyruszamy. To takie piękne, serce wzrusza się za każdym razem gdy ktoś, kogo przecież dopiero co poznałam, kreśli krzyż na moim czole... A tak zdarzało się już kilkukrotnie w czasie tej pielgrzymki. To tak cenne chwile, które zostają w sercu na bardzo długo. To dla mnie też niesamowite świadectwo wiary tych osób, ale też ich ogromnej życzliwości... 


Dziś w dużej mierze idziemy przez pola. Zielone zboże pięknie rośnie, a jeszcze nie tak dawno ledwie wystawało z ziemi, nieśmiało marząc o wzbijaniu się ku niebu…
Jakubowy słupek jakże bardzo cieszy serce, przypominając dokąd zmierzam w tej pielgrzymce.

 
Dziś nareszcie świeci słońce. Jest zimno, wietrznie, ale w końcu widać słońce, hurra!!! Świat od razu stał się jakby weselszy, jaśniejszy, piękniejszy... I choć idę zmagając się z wiatrem wiejącym w twarz i wzbijającym tumany kurzu na polnych piaszczystych drogach, to i tak słońce dodaje mi powera i jakiejś wewnętrznej radości :)
Co tam kurz, co tam wiatr… Świat jest taki piękny!

Rzepak kwitnie już na całego. Uśmiecha się do nas jakby chciał nam pomóc w tych zmaganiach z wiatrem chwilami zatykającym płuca, z tym pyłem dróg wciskającym się w oczy i nozdrza… Wiatr, kurz, to nic, to wszystko nic, świeci słońce, jest bajecznie pięknie :) 
Wprost nie mogę się nacieszyć tym wspaniałym słoneczkiem, które wlewa w moje serce nowe pokłady sił, zapału, radości :)


Dziś dotarliśmy do Bolesławca. Zatrzymaliśmy się u Sióstr Adoratorek Krwi Chrystusa, gdzie wcześniej zarekomendowała nas moja serdeczna koleżanka.
Siostry mówią, że bez zapowiedzi też przyjęłyby nas bez problemu, bo starają się by nikt potrzebujący nie odszedł od nich bez pomocy. Zwłaszcza w tym Jubileuszowym Roku, przecież to Chrystus przychodzi w proszącym człowieku…
Cóż za niesamowite świadectwo… a dla nas jakby kolejne przypomnienie od Boga, byśmy się zbytnio nie przejmowali, nie zabiegali… bo On i tak się o nas zatroszczy. Trzeba tylko Mu na to pozwolić.

Siostry przyjęły nas bardzo życzliwie, serdecznie, w duchu rzeczywiście chrześcijańskiej miłości bliźniego.
Siostra gościnna pięknie się stara, dbając by niczego nam nie zabrakło, byśmy byli zadowoleni.
Jak tu nie być zadowolonym? Jestem wprost przeszczęśliwa, bo po raz n-ty na tej pielgrzymce doświadczam niesamowitej, ogromnej życzliwości oraz wspaniałego świadectwa życia Bożą Miłością w tym klasztorze. Otrzymuję o wiele więcej niż proszę, niż mogłabym sobie wymarzyć. 
A poza tym własny pokój, łóżko, czysta pościel, prysznic, ciepły posiłek. To wszystko dla pielgrzyma to są istne rarytasy ;)

Gospodarz tego miejsca czeka na swoich pielgrzymów. W kaplicy trwa adoracja Najświętszego Sakramentu… Jakże takie chwile też są potrzebne… Zgiąć kolana i zanurzyć się w ciszy… w uwielbieniu i dziękczynieniu… 
Jemu wciąż od nowa zawierzać tą pielgrzymkę… by On kształtował serce… by tchnieniem Boskiej Miłości uczył miłować innych… by wlewał w serce siły, potrzebne do znoszenia trudności i umacniał w Pewności i Zaufaniu…
„Wystarczy byś był, nic więcej…, tylko byś był, nic więcej…”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz