Od rana pogoda jest wyśmienita. Pierwszy
odcinek wiedzie przez piękny las. Jak sielsko… idzie się tak przyjemnie. Wciąż
nie możemy się nadziwić jaki porządek panuje w tych Niemczech, jak ludzie tak po
prostu tu wszystko szanują, dbają by było ładnie… Pełna kultura, tylko pozazdrościć. Nawet tutaj w lesie,
tabliczki z oznakowaniem szlaków są ładne, nie zniszczone, nie połamane, nikomu
nie przeszkadzają… U nas w Polsce chyba
byłoby to niemożliwe… To samo tyczy się wiat dla pielgrzymów. Ładne, schludne, na
stoliku nawet stoją kwiaty w doniczce… Otwieramy oczy w jeszcze większym
zdziwieniu i mega pozytywnym zaskoczeniu…
Z lubością zatrzymujemy się w tym tak
przyjaznym pielgrzymom miejscu. Kilka chwil wytchnienia, a potem ponownie
zanurzamy się w cudowny las…
W Tauscha odpoczywamy na placu zabaw dla dzieci. Czemuż by więc nie skorzystać i nie powrócić na chwilę do czasów dzieciństwa? No to hop! Wdrapujemy się z Agnieszką na zjeżdżalnię. Orzekłyśmy jednak, że dzieci mają w sobie zdecydowanie więcej spontaniczności. Siadają i siup do przodu, a dorosły to kalkuluje, czy aby za mocno nie przywali tyłkiem w piasek.
Po wygłupach ruszamy dalej. Jak okiem
sięgnąć linię horyzontu wyznacza żółta wstęga… Pola rzepaku przyzywają nas ku
sobie, obejmują swoją cudownością moje rozradowane serce… Uwielbiam tak
wędrować, poprzez niekończące się hektary wspaniałej, rozlewającej się wokół
żółci kwiatów, jakże bajecznie harmonizującej z błękitem nieba…
Słońce grzeje na całego i można powiedzieć, że dziś jest wręcz upał. Jesteśmy mocno zmęczeni, nasze organizmy są trochę zszokowane takim gorącym dniem i jeszcze nie przystosowane do upału. Wleczemy się już noga za nogą gotowi przysiąść gdziekolwiek. Wyboru wielkiego nie mamy, tylko pola i to mocne słońce, gdyby chociaż znaleźć gdzieś jakieś drzewo i kawałek cienia…
Tymczasem na horyzoncie pojawia się
wioska. Postanawiamy tam dotrzeć, to już niedaleko, a jeśli tam nic nie
znajdziemy, no to trudno – wtedy usiądziemy gdzieś na polu w pełnym słońcu. Na
szczęście w wiosce znajdujemy przystanek. Jest tu kilka osób, życzliwie ustępują
nam miejsca, widząc nasze rozgrzane policzki i „parujące” głowy :)
Ooo, jak wspaniale jest zmęczonym
wędrowcom usiąść w cieniu, zdjąć buciory z rozgrzanych stóp i rozkoszować się
chłodem tego miejsca.
W końcu wyjaśnia się sytuacja braku
sklepów w wioskach. Bo tutaj sklepy przyjeżdżają do mieszkańców. I właśnie ci
ludzie na przystanku czekają na taki samochodowy sklep, który niebawem
nadjeżdża. Z ciekawości idziemy zobaczyć jaki jest asortyment. No cóż, poza
pieczywem i różnymi wypiekami, to jest tam bardzo niewiele rzeczy, a ceny
szybko i skutecznie nas odstraszają.
Po odpoczynku, posileniu się i
odzyskaniu sił, ruszamy dalej, ponownie zagłębiając się w ten ciepły, słoneczny
dzień.
Kolejny odpoczynek robimy przy zamku w
Schonfeld. Ładne miejsce. Spotykamy tu Niemców, również pielgrzymów.
Przemierzają Drogę Ekumeniczną, chodzą krótkimi etapami i nasz dzisiejszy
dłuższy odcinek budzi w nich spore zdziwienie. Dziś zostają już tutaj, a my
niebawem ruszamy dalej. Przed nami jeszcze całkiem pokaźny kawałek drogi…
Schonfeld |
Dzień kończymy w Grossenhain,
zatrzymujemy się w herberge przy kościele.
Wiolu, od kilku dni czytamy z zaciekawieniem Twoje relacje. Wyobraź sobie, że my w tym roku jechaliśmy Szlakiem Jakubowym z Warszawy do Trewiru - w dużej mierze taką trasą jak Ty szłaś :-) Jakże miło oglądać na Twoich zdjęciach znajome widoki i niektóre charakterystyczne punkty!!! Jeśli masz ochotę zajrzyj na http://widok-z-siodelka.cba.pl/camino/ Też jeszcze nie wszystko mamy opisane, na razie tylko część polską. Zapraszamy! I czekamy oczywiście na ciąg dalszy relacji :-)
OdpowiedzUsuńAgula, rzeczywiście trasa w dużej mierze jest podobna, niesamowite :) Jesteście z Warszawy? To musimy się kiedyś spotkać :)
UsuńPodziwiam Was, że taką długą drogę przejechaliście na rowerach (bo ja całkiem nie-rowerowa jestem). Z przyjemnością będę zaglądać na Waszego bloga. Pozdrawiam :)
Tak, z Warszawy. Widzę, że pojawiła się relacja z kolejnego dnia, więc pędzę czytać!
UsuńCzytamy i czekamy
OdpowiedzUsuń