Dzień 34 : Konigsbruck - Grossenhain (33 km)

Od rana pogoda jest wyśmienita. Pierwszy odcinek wiedzie przez piękny las. Jak sielsko… idzie się tak przyjemnie. Wciąż nie możemy się nadziwić jaki porządek panuje w tych Niemczech, jak ludzie tak po prostu tu wszystko szanują, dbają by było ładnie… Pełna kultura, tylko pozazdrościć. Nawet tutaj w lesie, tabliczki z oznakowaniem szlaków są ładne, nie zniszczone, nie połamane, nikomu nie przeszkadzają…  U nas w Polsce chyba byłoby to niemożliwe… To samo tyczy się wiat dla pielgrzymów. Ładne, schludne, na stoliku nawet stoją kwiaty w doniczce… Otwieramy oczy w jeszcze większym zdziwieniu i mega pozytywnym zaskoczeniu…


Z lubością zatrzymujemy się w tym tak przyjaznym pielgrzymom miejscu. Kilka chwil wytchnienia, a potem ponownie zanurzamy się w cudowny las…


W Tauscha odpoczywamy na placu zabaw dla dzieci. Czemuż by więc nie skorzystać i nie powrócić na chwilę do czasów dzieciństwa? No to hop! Wdrapujemy się z Agnieszką na zjeżdżalnię. Orzekłyśmy jednak, że dzieci mają w sobie zdecydowanie więcej spontaniczności. Siadają i siup do przodu, a dorosły to kalkuluje, czy aby za mocno nie przywali tyłkiem w piasek.


Po wygłupach ruszamy dalej. Jak okiem sięgnąć linię horyzontu wyznacza żółta wstęga… Pola rzepaku przyzywają nas ku sobie, obejmują swoją cudownością moje rozradowane serce… Uwielbiam tak wędrować, poprzez niekończące się hektary wspaniałej, rozlewającej się wokół żółci kwiatów, jakże bajecznie harmonizującej z błękitem nieba…




Słońce grzeje na całego i można powiedzieć, że dziś jest wręcz upał. Jesteśmy mocno zmęczeni, nasze organizmy są trochę zszokowane takim gorącym dniem i jeszcze nie przystosowane do upału. Wleczemy się już noga za nogą gotowi przysiąść gdziekolwiek. Wyboru wielkiego nie mamy, tylko pola i to mocne słońce, gdyby chociaż znaleźć gdzieś jakieś drzewo i kawałek cienia…

Tymczasem na horyzoncie pojawia się wioska. Postanawiamy tam dotrzeć, to już niedaleko, a jeśli tam nic nie znajdziemy, no to trudno – wtedy usiądziemy gdzieś na polu w pełnym słońcu. Na szczęście w wiosce znajdujemy przystanek. Jest tu kilka osób, życzliwie ustępują nam miejsca, widząc nasze rozgrzane policzki i „parujące” głowy :)
Ooo, jak wspaniale jest zmęczonym wędrowcom usiąść w cieniu, zdjąć buciory z rozgrzanych stóp i rozkoszować się chłodem tego miejsca.

W końcu wyjaśnia się sytuacja braku sklepów w wioskach. Bo tutaj sklepy przyjeżdżają do mieszkańców. I właśnie ci ludzie na przystanku czekają na taki samochodowy sklep, który niebawem nadjeżdża. Z ciekawości idziemy zobaczyć jaki jest asortyment. No cóż, poza pieczywem i różnymi wypiekami, to jest tam bardzo niewiele rzeczy, a ceny szybko i skutecznie nas odstraszają.

Po odpoczynku, posileniu się i odzyskaniu sił, ruszamy dalej, ponownie zagłębiając się w ten ciepły, słoneczny dzień.


Kolejny odpoczynek robimy przy zamku w Schonfeld. Ładne miejsce. Spotykamy tu Niemców, również pielgrzymów. Przemierzają Drogę Ekumeniczną, chodzą krótkimi etapami i nasz dzisiejszy dłuższy odcinek budzi w nich spore zdziwienie. Dziś zostają już tutaj, a my niebawem ruszamy dalej. Przed nami jeszcze całkiem pokaźny kawałek drogi…

Schonfeld
Dzień kończymy w Grossenhain, zatrzymujemy się w herberge przy kościele.

4 komentarze:

  1. Wiolu, od kilku dni czytamy z zaciekawieniem Twoje relacje. Wyobraź sobie, że my w tym roku jechaliśmy Szlakiem Jakubowym z Warszawy do Trewiru - w dużej mierze taką trasą jak Ty szłaś :-) Jakże miło oglądać na Twoich zdjęciach znajome widoki i niektóre charakterystyczne punkty!!! Jeśli masz ochotę zajrzyj na http://widok-z-siodelka.cba.pl/camino/ Też jeszcze nie wszystko mamy opisane, na razie tylko część polską. Zapraszamy! I czekamy oczywiście na ciąg dalszy relacji :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agula, rzeczywiście trasa w dużej mierze jest podobna, niesamowite :) Jesteście z Warszawy? To musimy się kiedyś spotkać :)
      Podziwiam Was, że taką długą drogę przejechaliście na rowerach (bo ja całkiem nie-rowerowa jestem). Z przyjemnością będę zaglądać na Waszego bloga. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Tak, z Warszawy. Widzę, że pojawiła się relacja z kolejnego dnia, więc pędzę czytać!

      Usuń