Camino Polaco, etap 3: Wigry - Suwałki 16,8 km (25.08.2018)

Dziś czekał mnie krótszy etap, mogłam więc pospać nieco dłużej. Po śniadaniu w refektarzu, żegnam piękne Wigry i ruszam w dalszą drogę. 


Na razie nie pada... Ale to „na razie” szybko się zmienia, już w Magdalenowie muszę założyć pelerynę. Pogoda jednak nie może się zdecydować, pada, nie pada, znów pada... a ja tak zgodnie z chimerami aury to zakładam, to znów zdejmuję pelerynę. „Ciekawie” zaczyna się za Starym Folwarkiem, pada już na całego. Ale i tak cieszę się że nie ma burzy, nawet nie chcę myśleć co by było, gdyby wokół trzaskało tak jak wczorajszego wieczora.



Przechodzę przez wioskę Leszczewo. Tutaj w 1999 r. przybył jako pielgrzym Ojciec Święty Jan Paweł II. Na pamiątkę tamtego wydarzenia ustawiono krzyż, figurę papieża i kapliczkę. 


Znamienny tekst umieszczony pod kapliczką chwyta za serce. I uświadamia, jak często chcemy po swojemu, jak często to co w danej chwili nas spotyka traktujemy jako ciężar, którego natychmiast chcielibyśmy się pozbyć, zamiast właśnie wołać do Boga o pomoc i nawet w cierpieniu próbować odnajdywać łaskę i dar.
Jeśli spotkasz Krzyż na drodze
Jeśli będzie smutno ci,
Nigdy nie mów "Już nie mogę"
Tylko: "Jezu, pomóż mi" 


Za Leszczewem wspaniałe miejsce odpoczynku. Zadaszona wiata i suche ławeczki, mmm rarytas dzisiejszego dnia. Można zrzucić plecak, ociekającą pelerynę i odetchnąć nieco w połowie dzisiejszego etapu. 


Potem niedługa wędrówka przez las. A później droga prowadzi przez niewielką plażę nad Jeziorem Krzywym. Zapewne przy słonecznej pogodzie jest tu sporo wypoczywających, a dziś pusto i cisza jak makiem zasiał. 


Wędruję przez Wigierski Park Narodowy.Międzyczasie przestaje padać. Hurra! Lekki wiaterek stopniowo wysusza moją pelerynę i buty. Mijając wieś Krzywe dochodzę do głównej drogi i zmierzam do Suwałk. Widoczna z oddali ciemna chmura nie wróży nic dobrego, nadciąga w moją stronę i wiem że nie sposób jej uniknąć, chcąc nie chcąc przyjdzie nam się spotkać, choć to spotkanie oczywiście do miłych nie należy. Ostatnie pół godziny maszeruję już w totalnej ulewie. Dobrze, że to chociaż na koniec wędrówki  

Zatrzymałam się w bursie szkolnej. Jestem bardzo mile zaskoczona, spodziewałam się gorszych warunków, a jest tu bardzo czysto, schludnie, łazienka na dwa pokoje (w sąsiednim akurat nie było nikogo).



Po południu, korzystając z tego że w końcu przestało padać, wybrałam się na mały spacer, w parku – bardzo ciekawy zegar słoneczny. Potem szybki obiad, wieczorna Msza Święta w pobliskim kościele św. Wojciecha i przygotowanie do kolejnego dnia. Ciekawe co jutro – powtórka deszczowej rozrywki czy może wręcz przeciwnie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz