Gdy 3 kwietnia 2016 roku wyruszałam przed siebie od
progu domu, w sercu było mnóstwo emocji, a radość i podekscytowanie mieszały się
ze strachem i niepewnością, tworząc mieszankę trudną do ogarnięcia... Moje nogi
nie wiedziały jeszcze co to znaczy iść tysiące kilometrów, nie potrafiłam sobie
wyobrazić jak to będzie... Nie mogłam, ani nie byłam w stanie przewidzieć kogo spotkam, lub co się wydarzy w czasie takiej Drogi...
Dzień 146 : Santiago de Compostela
Rano zmierzam na przystanek. A tak,
wczoraj doszłam pieszo do Santiago, to dziś dla odmiany pojadę autobusem. Ale jakie to
dziwne uczucie i jakoś tak mi „nieswojo”, po tylu miesiącach wędrowania,
wsiadać do autobusu…
Jestem w katedrze dosyć wcześnie... Jak
dobrze, jest prawie pusto, niewielu ludzi... mogę spokojnie ponownie uściskać
figurę św. Jakuba, uklęknąć w skupieniu przed sarkofagiem z jego szczątkami, a
potem trwać w ciszy ogromnej katedry...
Dzień 145 : Monte de Gozo → Santiago de Compostela (5 km)
W nocy nie mogłam spać, nie wiem czy to z podekscytowania i
emocji czy z powodu bijących za oknem piorunów...
Rano na szczęście po burzy nie ma już
śladu. Wychodzę dosyć wcześnie i zagłębiam się w trwające jeszcze ciemności.
Dziarsko maszeruję do przodu. Te kilka kilometrów dzielących mnie od serca
Santiago de Compostela mija mi w oka mgnieniu. Niesie mnie jedna myśl... i
niemalże frunę jak na skrzydłach…
Dzień 144 : Pedruozo → Monte de Gozo (13 km)
Nie musiałam wstawać rano, bo dziś
przecież etap krótki. Ale alberga już bardzo wcześnie tętni życiem. I tętni
moja głowa i serce świadomością, że to prawie już... Wychodzę więc razem z
innymi i zanurzam się w ciemny las eukaliptusowy. Co i rusz migają światła
czołówek...
Idę powoli, bardzo świadomie przeżywając
te ostatnie kilometry. A w mojej głowie rodzi się nieśmiała myśl, że może by
tak już dzisiaj pójść do św. Jakuba?
Dzień 143 : Arzúa → Pedruozo (19 km)
Poranek tego dnia jest chyba najgorszym w
całej mojej prawie pięciomiesięcznej wędrówce. Od św. Jakuba dzieli mnie już tak
niewiele… a jednak dziś mam świadomość, że nawet to „niewiele” nie może być
gwarantem dotarcia do Celu. Właśnie tutaj, w Arzúa, dostaję ostatnią lekcję i
naukę Drogi – nigdy, do ostatniej chwili, dopóki nie staniemy na mecie, nie możemy
być pewni zwycięstwa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)